Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sierra z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 194685.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.26 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sierra.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 737.20km
  • Czas 35:00
  • VAVG 21.06km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Trzy siódemki Mareckiego z Krzysiem i Leszkiem zrobione

Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 09.06.2014 | Komentarze 11

Elbląski Oficer Rowerowy zaproponował uczczenie dość okrągłej rocznicy założenia Elbląga w nietypowy sposób. Dość szybko zostałem porażony tym pomysłem, ale zdając sobie sprawę, że "Moja Gwiazda" i "Mój Nowy Bagażnik z Sakwą" to nie najlepszy sprzęt by sprostać temu wyzwaniu, pojawiły się wątpliwości.
Na ostatniej "Środowej Latareczce z Kapuśniaczkiem" Leszek (Lesiutek) wyraził chęć uczestnictwa i musiał być dość przekonywujący, że w czwartek dostałem krótką wiadomość tekstową od Krzysia, że startujemy w piątek o osiemnastej z pod "netoperka" (czyli kilka godzin przed wyjazdem Inicjatora).
Oczywiście tradycyjnie kilka minut przed godziną startu na miejsce zbiórki dotarła "Moja Gwiazda-Ciężarówka" na osławionych Conti 26" 2.2 , kilka chwil później Krzyś. Przyjechał też przedstawiciel info.elblag.pl ale bez hostess, kwiatów, szampana i paparazzich.
Ponieważ Leszek miał drobną awarię (okazało się, że jego Kubuś złapał kapcia) wyjazd trochę się opóźnił.
Podróżując "7" zaproponowałem zabawę w liczenie wyprzedzających Nas samochodów. Krzyś liczył Volkswageny, Leszek Hyundai'e a ja-Skody. Oczywiście nie muszę pisać, kto wygrał.
Interwałowa jazda zaczęła się kilka kilometrów dalej. Chłód nocy sprawił, że zawartością "Mojego Nowego Bagażnika z Sakwą" wsparłem i obdzieliłem Moich Kompanów (zresztą nie ostatni). Trasa do Miastka (podziękowania dla Ekipy lokalu rozrywkowego za nietanie, ale bardzo potrzebne wsparcie Naszych nadwątlonych pokonanymi hopkami ) to rowerowa pustynia. W Białym Borze już mocno znużeni spróbowaliśmy przystankowej drzemki.  W Szczecinku podczas ładowania baterii dowiedzieliśmy się, że Ekipa Marka trochę się zdekompletowała i pozostał tylko Robert i Wojtek. Przejeżdżając przez Jastrowie, przypomnieliśmy sobie zeszłoroczną wyprawę na Borne Sulinowo. W Złotowie krótka pauza na kolejne wsparcie kulinarne. Po Więcborku kolejnym puntem programu na mapie Marka było Nakło nad Notecią. Chyba przed Bydgoszczą nasze zmęczone zwłoki udało się umieścić w przydrożnej wiacie i udać się w ramiona Morfeusza. Już w samym mieście spotkaliśmy rowerowych policjantów (jechali na Kross'ach) a Leszek zaprowadził Nas na tamtejszy rynek, gdzie udało się trochę wzmocnić. Przez Toruń przeprowadził Nas w tempie ekspresowym Leszek, a spotkani bikerzy pomogli odnaleźć właściwą drogę na zaplanowany przez naszego OR-a szlak. Chwila kryzysu pojawiła się na jednej ze stacji benzynowych (notabene to najlepsze, najpewniejsze miejsce, gdzie można się wzmocnić) ale Nasz Przewodnik Krzyś, że to jest maraton i nie czas na słabość i po odzieżowym wsparciu Kamratów ruszyliśmy w kolejną ciemną, ale chyba cieplejszą niż poprzednia noc. Po tych argumentach "dostaliśmy skrzydeł" (a może sprawiło to ukształtowanie terenu) i minąwszy piękny, nocny widok na golubsko-dobrzyńską warownię (nie było czasu na fotki) dojechaliśmy do Rypina, gdzie na tamtejszej stacji benzynowej jakiś właściciel pojazdu rodem z Bawarii zajechał z fantazją pod dystrybutor.
Leszek w pewnym momencie zauważył, że podróżuję całą szerokością drogi (co dziwne ja tego tak nie odbierałem) i w kolejnej wiacie na chwilę padłem nieżywy. Dojazd od Żuromina do Mławy, gdzie planowo mieliśmy się posilić obfitował w próby (nie zawsze udane) walki z sennością i pokryte drobnymi kamykami podjazdy, po których przemykały na granicy z przyczepności blachosmrody. Zaraz po dotarciu do Mławy (tak przebiegał wytyczony przez Marka ślad) skręciliśmy na Działdowo i po kilku kilometrach wzmocniliśmy kulinarnie Nasze organizmy (to był dobry pomysł bo do Gietrzwałdu zmagaliśmy z dość uciążliwym przeciwnym zefirkiem).
Po wyjeździe w Rychnowo na starą siódemkę Nasze zmęczenie było tak duże, że zamiast kierunku na Ostródę (staraliśmy się do tego przekonać Leszka) chcieliśmy pojechać na Warszawę. Pod Ostródą w "Leśnym Runie", gdzie po sympatycznym jedzonku była też chwila na krótką rozmowę z turystkami z Tychów (wybierały się nad morze), dowiedzieliśmy się, że z Ekipy Marka odpadł Wojtek (musieli zmienić plan maratonu) i jadą tylko we dwóch z Robertem. Zaraz za Ostródą skręciliśmy na Łuktę i zmagając się licznymi podjazdami dotarliśmy do Morąga.Jak mówił Krzyś do Pasłęka już tylko z górki i pewnie tak jest jeśli punktem odniesienia będą przebyte wcześniej przedkościerzyńskie hopki (zresztą wystarczy porównać zapis śladu GPS przez mojego Samsunga Younga wspartego dwoma powerbankami, że płasko nie było). Jeszcze małe błądzonko po Pasłęku i holowanie Moich Kolegów (jednego z Nich mocno zmęczonego, drugiego kontuzjowanego) do Ebowa i po pamiątkowej fotce na placu Jagiellończyka (nie było wiwatujących tłumów, hostess, szampana i fotoreporterów) zakończyliśmy trzydniowe zmagania rowerowe z pomysłem Marka.
Podziękowania należą się oczywiście Moim Współtowarzyszom Podróży, i czego bym nie napisał to nie odda Tego co Razem doświadczyliśmy.
Dzięki za wspóne kręconko :)
P.S.
Czas przejazdu ten efektywny podałem z licznika Leszka (nasze się zerują).
Z Elbląga wyjechaliśmy w piątek kilka minut przed 19, a do brzegu dobiliśmy w niedzielę ok godziny 15:30.
Ta wycieczka to była próba sił, próba pokonania własnych słabości no i pobicia dotychczasowego rekordu 361km.
No i udało się.
Ale to nie tylko moja zasługa.
Nie zawiódł też sprzęt. 
A ludzie się spisali.

Zmęczeni, ale szczęśliwi. Trzy siódemki Mareckiego zrobione
Zmęczeni, ale szczęśliwi. Trzy siódemki Mareckiego zrobione © sierra
Efektywny czas jazdy wg licznika Leszka to 31 godzin. Planu Mareckiego czterdziestu godzin brutto nie dalo się osiągnąć
Efektywny czas jazdy wg licznika Leszka to 31 godzin. Planu Mareckiego czterdziestu godzin brutto nie dalo się osiągnąć © sierra
Tylko Leszka licznik pokazał efektywny czas jazdy
Tylko Leszka licznik pokazał efektywny czas jazdy © sierra
Tu wszysto się zaczęło. Był też przedstawiciel info.elblag.pl. Po Leszka (jeszcze robił kapcia) musieliśmy podjechać
Tu wszysto się zaczęło. Był też przedstawiciel info.elblag.pl. Po Leszka (jeszcze robił kapcia) musieliśmy podjechać © sierra
Zbyt chłodna noc na krótką przerwę ale trochę potrzebna. Dla mnie
Zbyt chłodna noc na krótką przerwę ale trochę potrzebna. Dla mnie "łóżka" zabrakło © sierra
To miejsce zwiedziliśmy kiedyś (pamętne Borne Sulinowo) dużo dokładniej
To miejsce zwiedziliśmy kiedyś (pamętne Borne Sulinowo) dużo dokładniej © sierra
Leszek zaprowadził Nas do knajpy na Rynku, po czym sam wybrał inną miejscówkę na kulinarny popas
Leszek zaprowadził Nas do knajpy na Rynku, po czym sam wybrał inną miejscówkę na kulinarny popas © sierra
Mieliśmy zjeść śniadanie w Mławie. Tu gdzieś przed Działdowem
Mieliśmy zjeść śniadanie w Mławie. Tu gdzieś przed Działdowem © sierra

dzień wyjazdu
kolejne godziny
Trzy siódemki Mareckiego zrobione

Poniżej ślad GPS zapisany przez mojego Samsunga Younga wspieranego dwoma powerbankami.
                                                         
 
Kategoria coś więcej



Komentarze
dodoelk
| 17:28 wtorek, 17 czerwca 2014 | linkuj fiu fiu...
graty za dystans
sierra
| 15:47 wtorek, 17 czerwca 2014 | linkuj Za gratulacje Dziękuję :)

Mirek, Artur,
BBT 1008 -to jeszcze więcej asfaltowej pustyni-to chyba nie bardzo mnie kręci ;)

Paweł,
to że dokręciliśmy to "wina" Krzysia, Dzięki Krzyś :)

Kasiu,
to były "trzy siódemki Mareckiego" -dobrze zinterpretowałaś-bez Mareckiego (nas trzech zrobiło To góralami, start był kilka godzin wcześniej, w czasie jej trwania nie doszło do połączenia z Pomysłodawcą "wycieczki", to miała być próba sił). Szkoda tylko, że nie było czasu na więcej fotek... ale albo maraton, albo focenie ;)

Tomek,
znam lepszych autorów relacji (poczytaj blog Asi-Nefre) :)

A że nie pełne "777", taki był pierwotny plan i wspólnie postanowiliśmy się jego trzymać...
Tomek | 21:53 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj no ładnie, relacja fajna w czytaniu, faktycznie sierra masz talent nie tylko do kręcenia kilometrów ;)
Katrina
| 20:44 środa, 11 czerwca 2014 | linkuj Poza oczywistymi gratulacjami zapytuję - czy na trzy siódemki Mareckiego jechaliście bez rzeczonego Mareckiego? Czy czytać ze zrozumieniem i zdjęć interpretować nie potrafię?
arturbike
| 23:09 poniedziałek, 9 czerwca 2014 | linkuj No kolego, a jednak nie poddałeś się negatywnym sugestiom (y),
Gratki dla Ciebie i ekipy :-)
No cóż, trza trzsnąć 800 !!?
Pozdrower
:-)
Gość | 21:18 poniedziałek, 9 czerwca 2014 | linkuj gratki, super itd. daliście czadu i tak trzymajcie na przyszłość, a na odpryski "polityczne " 777 miejcie dystans 777 :-)
pawlik | 20:46 poniedziałek, 9 czerwca 2014 | linkuj Pełen szacun! Szczerze to nie wierzyłem, ze Wam się uda, stawiałem na jakieś 400-500km.
Teraz to już faktycznie tylko BB1008.
mklos
| 16:41 poniedziałek, 9 czerwca 2014 | linkuj No to teraz już tylko BB1008...
Gratulacje dla całej ekipy.
Nefre
| 11:19 poniedziałek, 9 czerwca 2014 | linkuj Gratulacje za dystans, jestem pełna podziwu...
kbialy2002
| 08:00 poniedziałek, 9 czerwca 2014 | linkuj No i tak trzymać... Mariusz za rok pewnie powtórzymy... hi hi hi
Gość | 07:18 poniedziałek, 9 czerwca 2014 | linkuj Bez Mareckiego M777 jest nieważny :-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dniau
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]