Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sierra z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 185592.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.26 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sierra.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 354.70km
  • Czas 16:40
  • VAVG 21.28km/h
  • VMAX 49.70km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

"Od zmierzchu do świtu" czyli nocą do Helu - III edycja

Piątek, 8 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 3









Zdjęcie



















Jak każe tradycja w sierpniu wybieramy się (to moja druga) na wspólną wycieczkę.
Tradycyjnie celem jest osiągnięcie wschodu słońca na helskiej mierzei.
Rok temu były to Chałupy, w tym zaś to pewnie trochę zasługa piszącego udało się osiągnąć Jastarnię.
Tegoroczną edycję zaszczycili swą obecnością oprócz Marka i Roberta, których pożegnaliśmy w Gdyni, Krzyś, Piotr, Sławek, Robert, Łukasz i Karol. Oni gdzieś na Kaszuby, a My w kierunku wschodzącego Słońca.
Pewne wątpliwości pojawiły się przed pałacem w Rzucewie, czy asfaltem, czy krawędzią klifu puckiego. Chyba nie muszę pisać, która propozycja zwyciężyła. Trochę zawiedzeni, rok temu wschód Słońca był bardziej zachwycający-w tym trochę chmur, ale tę niedogodność zrekompensowała niezwykle zajmująca rozmowa z poznanymi na plaży turystami-dotarliśmy do Jastarni.
Na helskiej plaży, po zażyciu kąpieli wodnej i godzinnej drzemce, cała Ekipa uznała, że Chce i Da radę wrócić na kołach i po śniadaniowym szwedzkim stole w jednej z kulinarnych, helskich miejscówek ("Moja Gwiazda" i "Mój Nowy Bagażnik z Sakwą" nie byli zachwyceni propozycjami wchodzącymi w jego skład), przyszedł czas na powrót.
Jadąc za Łukaszem, który postanowił jednak wrócić z Władysławowa via PKP, poczułem dziwną znajomą "miękkość" dochodzącą z przedniego koła "Mojej Gwiazdy" (wcześniej Piotr wspominał, że w zeszłym roku było ciekawiej, więcej awarii-no i wykrakał).
Dzięki zaangażowaniu Ekipy (ja stałem z boku i podziwiałem Ich serwisowe umiejętności) wróciło życie w przednim kole (z ulgą też stwierdziłem, że ta dziura jest "normalna"-na zewnętrznej części opony, a nie jak dotychczas-gdzieś od wewnątrz, czy też z jej boku). Później już bez przeszkód, podziwiając po raz kolejny niezwykłe widoki z puckiego klifu (dla Karola była to pierwsza z Nami wycieczka i pewnie dojeżdżając do Suchacza na jego liczniku było blisko 400km), trochę pod wiatr dotarliśmy do "U Turka" w Gdyni, narażając życie swoje i innych przebiliśmy się nadmorską promenadą (te jeżdżące "kanapy", wszechobecni rolkarze, "gokarty" i "spacerujący" rowerzyści), następnie przez nadmotławski tłum, promem przez Sobieszewo i skrótem w Jantarze do Rybiny (ale lepsze dziury niż pełzające blachosmrody") dobiliśmy do portu.
Dzięki Całej Ekipie za Towarzystwo i wspólne kręconko :)
               
Kategoria coś więcej



Komentarze
ipla
| 18:33 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj Widoki warte są nie przespania tylu godzin. Nie żałowałem i w następnym roku również jadę. :)
sierra
| 20:01 wtorek, 12 sierpnia 2014 | linkuj Kasiu, to taka "świecka" tradycja ;)
Nasza propozycja jest otwarta na Nowych Uczestników... a celem jest wschód Słońca na mierzei helskiej... zatem jazda wyłącznie terenowa, byłaby awykonalna przez większość jadących...
Teren- to w zasadzie niebieski szlak od zjazdu przed Rewą do Władysławowa (za pałacem w Rzucewie krawędzią klifu puckiego) i zapewniam Ciebie, że jest co robić (jadąc w nocy) i jest co podziwiać-wracając.
Gdybyśmy jechali wyłącznie asfaltem (co doświadczyłem jadąc na "Trzy Siódemki Mareckiego") -zdarzyło się zasnąć, natomiast tu są rozmowy, liczne postoje i dopiero osiągnąwszy cel pozwalamy sobie trochę pokimać (max do trzech godzin) i zwykle to wystarcza (kryzys pojawia się najczęściej w okolicach Gdyni) by osiągnąć port.
Katrina
| 19:23 wtorek, 12 sierpnia 2014 | linkuj Kurczę, z jednej strony gratuluję dystansu, ale z drugiej... A fee, tyle asfaltu na góralach. Ale tak, czy siak, zazdroszczę umiejętności niespania. Ja, kiedy jestem zmęczona, odjeżdżam, bez względu na to, co robię. Dwa, czy trzy razy przysnęłam na rowerze. Budziłam sie, kiedy wjeżdżałam w pole.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iekaw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]