Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sierra z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 194685.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.26 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sierra.bikestats.pl

Archiwum bloga

Uczestnicy

Sierra wspierra. W limicie

Sobota, 11 lipca 2020 · dodano: 11.07.2020 | Komentarze 4

Dookoła dawnego województwa elbląskiego (edycja druga, a moja pierwsza)
Zatem ;)
To druga edycja (moja pierwsza; pierwsza w wersji odwróconej) naszego, elbląskiego, małego ultra ;)
Po ogarnięciu śladu przesłanego przez Marka (przy okazji zanabyłem nowe doświadczenie i naumiałem się co zrobić by ponad 12 tysięcy punktów śladu weszło bez istotnych strat do nawigacji. Kolejną niewiadomą była aura, która do godziny startu nie nakłaniała do podjęcia piątkowego wyzwania; Marek zapewniał, że nie będzie dramatu, więc i ja przekonałem Lesiutka by do nas dołączył.
Zatem po pamiątkowej fotce na placu katedralnym, po komendzie: „Się ściemnia” ruszyliśmy. Patrząc przez pryzmat uczestników i ich rumaków, wiedziałem, że powodzenie misji będę zawdzięczał, jeśli trochę przycisnę. I tak uformowała się „Ekipa Ścigantów” - jak to zgrabnie ujął Marek, która pierwszy postój (kilkuminutowy) zaliczyła pod sklepem w Tujsku. Ponieważ zakładałem, że będziemy robić pitstopy co 100 kaemów, następny ustaliłem w tankszteli przed Tczewem (wprawdzie trzeba było trochę odbić od wyznaczonego śladu, ale to jedyna sensowna alternatywa na kulinarny popas). Szło całkiem nieźle, poza incydentem na mierzei kiedy to zerwany konar drzewa prawie trafił Marcina B. i wyraźnych porywów zefirka, kiedy to opuściliśmy Mikoszewo. Nie wiem czy to moja zasługa ale wyraźnie na „lekkim” ssaniu dotarliśmy do stacji paliw za mostem knybawskim, gdzie poza spotkanymi uczestnikami „Wisły 1200” wrzuciliśmy co nieco na ruszt. Z rozmowy telefonicznej z Lesiutkiem wynikało, że dzięki naszemu kulinarnemu doładowaniu, objął prowadzenie. Zatem pozbierałem „Ekipę Ścigantów” i po spotkaniu „Ekipy Mareckiego” (trudno było uwierzyć, że dotarli tak daleko), pogoniliśmy za czołówką „wycieczki”. Cel został osiągnięty za Białą Górą, a chwilę później jedna z moich „Ruben” wyraźnie zaniemogła i kiedy wspólnie przekładałem nową dętkę, znów pojawił się Marecki. Zatem, kiedy tylko życie w oponie wróciło, pogoniliśmy dalej. Jazda doliną Wisły była bardzo przyjemna (wał Wisły był bezpieczną ostoją), aż do momentu kiedy zaczęła się jazda w kierunku Gardei. Marcin mówił o jakimś podjeździe, ale to mogło być zaledwie kilka procent. Kolejnym przystankiem był Pasłęk i kiedy udało się spotkać z Krzysiem za miejscowym Orlenem, najpierw powoli, a później coraz żwawiej zaczęliśmy kulać się w kierunku Ornety (gdzie przewidywaliśmy dłuższy, obiadowy postój). Po zaliczeniu tamtejszej „Piramidy” i ocenie jaką mamy przewagę nad Główną Grupą pociągnęliśmy w kierunku Lelkowa. Nie było łatwo, bo ani nawierzchnia, ani góral nie sprzyjał „ściganiu”. Lelkowo-Braniewo, to była jazda samotna, bo wcześniej moi kompani - ściganci się oderwali, a zacinający zefirek dał popalić. Kiedy dotarłem do braniewskiego Orlenu, musiałem użyć „Się ściemnia”, bo cel 24 godzin był zagrożony. No i znowu „ściganci” pociągnęli samotnie, mimo średnio sprzyjającej nawierzchni. Ostatnie kilometry to przedostatnia mocniejsza asfaltowa fałdka przed Pogrodziem, szybki zjazd i kolejna wspinaczka od Suchacza - poczułem zmęczenie…
To nie była łatwa „wycieczka”. Jej tegoroczne odwrócenie mogło sprawić wiele zmartwień uczestnikom. Łatwa pierwsza część trasy, po czym następuje wspinaczka i tak już do końca. W tym scenariuszu niezbyt sprzyjający zefirek może sprawić, że odejdą siły i odpuścimy. Ale tak się nie stało i towarzystwo Dareckiego (który dołączył przed Elblągiem) sprawiło, że po 22 godzinach i 11 minutach od godziny startu (wg garmina) zameldowałem się na placu przed katedrą. Trochę byłem rozczarowany, że na miejscu nie ma prasy, telewizji, hostess, szampana i kawioru, ale widok mojej „Ekipy Ścigantów” i przybyłych kibiców to zrekompensował.
Tu składam gratulacje dla Uczestników i Kibiców pomysłu Marka za odwagę (by podjąć próbę), wytrwałość i determinację (kiedy sił ubywa).
Szacunek.























Kategoria coś więcej



Komentarze
koszmar67
| 08:59 piątek, 17 lipca 2020 | linkuj Jeszcze raz dzięki za 0% itp. :-)
MARECKY
| 20:32 czwartek, 16 lipca 2020 | linkuj Dzięki za relację i wspólne, acz krótkie kręcenie ;-)
Bobiker94 | 19:24 niedziela, 12 lipca 2020 | linkuj Dzięki za wspólne kręcenie.
Darecki
| 19:24 sobota, 11 lipca 2020 | linkuj Miło było wspólnie popedalić końcówkę :-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa jegot
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]