Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sierra z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 203841.37 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.26 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. 2025 button stats bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sierra.bikestats.pl

Archiwum bloga

Uczestnicy

Śladem MRDP 2017. Ciasto rabarbarowe

Czwartek, 3 maja 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 0


Cierpliwości, będą fotki i relacja ;)

Po wyjeździe z Gubina nie musieliśmy jechać objazdem. Prom pływał.
Następnie trafiliśmy do uroczego miejsca, gdzie można było zjeść coś na ciepło. My dostaliśmy kawki i jakiego domowego serniczka. Pycha.
Mieliśmy niesprzyjający wmordewind i do tego droga była płaska jak stół. Kilka razy sprawdzałem czy czasem garmin nie wisi. Masakra. Po tych pełnych uniesień, Kasia wspominała coś o orgazmie, kiedy po trudnym i stromym podjeździe w nagrodę dostawała niezapomniany widok, jechaliśmy po drodze będącej jej przeciwieństwem. To chyba jeden z najnudniejszych etapów na całym wyzwaniu. Na szczęście pola pokryte rzepakiem, trzeba dodać nie tak dojrzałym jak na południu kraju, pozwalały na chwilę zapomnieć o tej niesamowitej monotonii. Miejscówkę noclegową mieliśmy zaklepaną w hostelu w Gryfinie i kiedy się okazało, że właśnie daje tam koncert niejaki Sławomir, miny Nam zrzedły. Tak zatłoczonego miasta już dawno nie widzieliśmy. Mnóstwo młodzieży, syreny policyjnych radiowozów, po prostu kongo. Po raz kolejny grymasy na obliczach się pojawiły , kiedy dotarliśmy na nocleg. Było tanio, ale czy takiego standardu oczekiwaliśmy, chyba nie. Nasze wymagania były znacznie wyższe. No ale co było począć, nie było szans na inny nocleg i po dotowarowaniu nie bez dodatkowych atrakcji (najpierw ja pomyliłem drogi, później Kasia zakręciła klientów stojących w kolejce) wróciliśmy. Na szczęście koncert dobiegł końca i miasto zaczęło pustoszyć. Ogromnie miłą niespodzianką zaskoczyła Nas Gospodyni hostelu, która widząc nasze grymasy na twarzy, uraczyła Nas wyśmienitym ciastem rabarbarowym. Jakże pozory mogą mylić. Głupio Nam było, że swoim zachowaniem mogliśmy Ją zasmucić. Jak się okazuje, to nie tylko standard pokoju robi robotę, ale i miły i sympatyczny gospodarz. Możemy w pełni polecić Hostel Laguna. W tym miejscu chciałbym też przeprosić. Bardzo dziękujemy za gościnę i mile będziemy wspominać to miejsce.


fotki


ślad wg Endo


Kategoria coś więcej


Uczestnicy

Śladem MRDP 2017. Gubin

Środa, 2 maja 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 1



Cierpliwości coś napiszę i wkleję fotki ;)

Moja poranna pomyłka nawigacyjna zaowocowała dodatkowym podjazdem, który zakończył się na Zakręcie Śmierci. Następnie jeszcze wspinaczka w Świerardowie-Zdroju i z bólem serca opuściliśmy, tak mile wielokroć wspominane podczas dalszej podróży, góry.
Zaczęło Nam brakować 12-14 procentowych, albo choć 5, a najlepiej 9% podjazdów. Zaczęło się wypłaszczać. Kasia namówiła mnie by odwiedzić Zamek Czocha, ale czar prysł, kiedy zobaczyliśmy auta dostawcze przed dziedzińcem, jakieś, zupełnie tu nie pasujące namioty, a do tego ochrona się nie popisała. Takiego zachowania nie toleruję. Dla świętego spokoju wykupiłem dwa bilety, by móc wejść na dziedziniec i „podziwiać” ten misz-maszowy bałagan. Turyści, ledwo się przeciskali między zaparkowanymi dostawczakami i stanowiskami sprzedażowymi. Szkoda, bo sam zamek wygląda dość ciekawie, ale te "dodatkowe atrakcje", to marketingowa pomyłka.
Zaczęły się też sławne, lubuskie bruki, długie o raczej średniej jakości asfalty i ostrzeżenia o wilkach.
Dochodzący z przedniej piasty Kasi rumaka hałas skłonił do podjęcia dość nietypowej reakcji. Wiedzieliśmy, że kolejnym celem będzie Gubin, więc postanowiliśmy poszukać właściwego fachowca, by się temu przyjrzał. Mieliśmy dość napięty grafik tego dnia, wizyta w zamku, w serwisie rowerowym w Zgorzelcu (Moja towarzyszka narzekała na ocieranie klocków hamulcowych na tylnej obręczy), sprawiło że do Gubina dotarliśmy dość późno. Człowiek, który się podjął serwisu piasty, poza tym że uszkodził złącze konektorowe ładowania, to usiłował potraktować Kasieńkę, jak „blondynkę rowerową”. Nie znając Jej zaryzykował i gdybym nie stanął w Jego obronie (poziom irytacji u Mojej Uroczej Towarzyszki oceniłem na dziewięć), to mogło by się to dla Niego źle skończyć.
Myślę, że miał dobre intencje, ale późna pora, nasze zniecierpliwienie i świadomość kontynuacji dalszej jazdy (odpoczynek i ładowanie baterii) zrobiły swoje i gość poległ.
Moja w tym wina, bo nie znając specyfiki działania tego ustrojstwa niepotrzebnie wznieciłem pożar.
W końcu udało się dotrzeć na nocleg, dotowarować i wyznaczyć kolejny cel: Gryfino.


fotki

ślad wg Endo


Kategoria coś więcej


Uczestnicy

Śladem MRDP 2017. Szklarska Poręba

Wtorek, 1 maja 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 1



Cierpliwości, będą i fotki, i relacja ;)

Poranek i serwis łańcucha (miałem trzymać reżym wymiany co 500 km, ale chyba średnio się to udało) i jazda raczej interwałowa. Tak jak pisałem wcześniej, zaczęła się majówka i coraz trudniej było coś znaleźć. Jechaliśmy w przekonaniu, że trzeba będzie improwizować. Może nawet przydatna okaże się nabyta w drodze zakupu za Przemyślem, folia nrc. Znów piękne widoki zaczęły usypiać naszą noclegową czujność. Zaczęło się robić dość nieciekawie, bo ślad MRDP biegł po dość ruchliwych arteriach, a noclegu ciągle nie udało się znaleźć. Popas w Kowarach, ciasny lokal, mnóstwo klientów, ale karmią dobrze. Kiedy dotarliśmy na „przedmieścia” Szklarskiej Poręby i dalej nic nie było, zaczęliśmy się mocno niepokoić. Ale wcześniej wykonane połączenia telefoniczne, zaczynają procentować. W końcu Kasia wprowadzając adres miejscówki do Map, stwierdza, że to cztery kilometry i czterdzieści minut jazdy rowerem-tyle pokazuje aplikacja. Hmmm... pierwotnie to do Nas nie trafiło, dopóki nie dotarło, że to może być całkiem niedaleko, ale dotrzeć tam to już inna historia. Ośrodek „Horyzont”, to miejsce dla rowerowych orłów. Kilkuetapowy podjazd po płytach, po czym zjazd i znów podjazd i znowu zjazd, skutecznie zniechęcił do powrotu do miasta, by zrobić zaopatrzenie. Na szczęście na miejscu było wszystko co potrzebne, by można było planować kolejny etap. Nie ujawnię, ale hasło do wifi było dość szczególne i w pełni korespondowało z tym co zobaczyliśmy docierając na miejsce.



fotki

ślad wg Endo
Kategoria coś więcej


Uczestnicy

Śladem MRDP 2017. Ratno Górne

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 0


Cierpliwości, będą i fotki, i relacja ;)

I znów piękne wspomnienia z widoku Puchaczówki, choć podjazd do najłatwiejszych nie należał. Piknik na przełęczy, przelewający się przez nią wicher (meteo pokazywało 100 km/h) to niezwykłe przeżycie. Kasia miała obawy, że zostanie zdmuchnięta przez te silne porywy. Sam podjazd początkowo asfaltowy, pod koniec okazał się szutrowo-greenvelowy (jest chyba podczas przebudowy, bo raczej to trasa dla górala, czy trekinga niż szosy). Ale dalej pięknie wijące się serpentynki, znów poczuliśmy się jak pierwszego dnia podczas zdobywania Ustrzyk Górnych. Choć w porównaniu z Bieszczadami, to zdecydowanie więcej i występujących częsciej było, „miłych” w kręceniu korbą, fałd. W Wilkanowie spotykamy parę, która postanowiła te okolice zdobywać na własnych nogach.
Jeszcze Zieleniec i serwis rowerowy w Kudowie, gdzie sprawdzono nasze rumaki. U mnie chyba właśnie tam wymieniono tylne klocki w tarczówkach, u Kasi regulacja, mocno umęczonych v-brake' ów.
Pierwotnie nocleg planowaliśmy w Radkowie, ale ponieważ tamtejszy „Złoty Kłos” nie spełniał naszych oczekiwań, więc wybraliśmy Ratno Górne. Korzystając z meteor24.pl czasem sprawdźcie opinie o tych miejscówkach w sieci.
A tę w Ratnie Górne, z pełnym przekonaniem, polecam.
Kolejny cel, to... no właśnie zaczęła się majówka i zaczęły się problemy z bookowaniem noclegu.



fotki

ślad wg Endo


Kategoria coś więcej


Uczestnicy

Śladem MRDP 2017. Złoty Stok

Niedziela, 29 kwietnia 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 0



Cierpliwości, będą i fotki, i relacja ;)

Poranne zwiedzanie Ustronia, pola pełne miłego dla nozdrzy zapachu rzepaku, wjazd do na krótką chwilę do Republiki Czeskiej zostały lekko zakłócone wiodącego przez teren budowy, śladu wg garmina. Nie było tragedii, ale oczami wyobraźni widziałem zaskoczonych tą zmianą nawierzchni zawodników na wąskich, nabitych na maxa oponach kolarek podczas MRDP 2017.
Może i był jakiś objazd, ale niezależnie od nawierzchni i ukształtowania terenu, trzymaliśmy się wiernie śladu mojego etrexa, którego „czasem” wspierała Kasia Locusem. Ja miałem przednią zabawę jadąc góralem na 26”x2,0-Kasia była mniej „zadowolona”.
Tego dnia mieliśmy dość uciążliwy wmordewind i kiedy na horyzoncie zamajaczył kontur szkunera, to postanowiliśmy doładować kulinarnie baterie. W ramach bonusu skosztowałem „bursztynowy nektar” w kolorze zieleni ;)
Po raz kolejny dotarliśmy do wyznaczonego dzień wcześniej celu etapu. Dotarliśmy do Złotego Stoku.



fotki


ślad wg Endo
Kategoria coś więcej


Uczestnicy

Śladem MRDP 2017. Ustroń

Sobota, 28 kwietnia 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 6



Cierpliwości, będą i fotki, i relacja ;)

Świt w Zakopanem. Chciałoby się tu trochę zostać. Tatry przyciągają wzrok. Nie jest tak klimatycznie jak w Bieszczadach (Ustrzykach Górnych), miasto leniwie się budzi, a My podążamy wiernie wg wskazań garmina. Jak doskonałe to urządzenie miałem się jeszcze niejednokrotnie przekonać. Podróż przez duże ośrodki miejskie, to fraszka. Wprawdzie musiałem uważać by nie zgubić Mojej Towarzyszki, ale pewnie bez tej nawigacji poległbym dość szybko. W tym dniu najbardziej wspominam dość stromy wjazd zakończony płytami jumbo. Pewnie gdyby nie doping mieszkanek za miejscowością Szare, okrzykiem: „Albo pan pokona górę, albo ona pana pokona”-trudno by się było zdobyć na ten wysiłek. Wprawdzie Ergon podczas podjazdu się obrócił na kierze, ale wykorzystując nabyte wcześniej umiejętności dotarłem na szczyt.
Pewnie nie byłoby to możliwe bez popasu w Węgierskiej Górce i dłuuuuuugiego oczekiwania na posiłek-co zaczęło mocno irytować Moją Zwykle Dość Wyrozumiałą Towarzyszkę Podróży Życia.
Nieprawdaż, Kasieńko?
Później trochę się zapomniałem i pozwoliłem sobie na zjazd bez hamowania, co samo w sobie było czystą głupotą. Gdybym na którymś z wiraży dostatecznie nie zwolnił, to pewnie trochę by trwało zanim odnaleziono by moje zwłoki. Na swoje „usprawiedliwienie” napiszę, że zauważyłem rowerzystkę na kolarce i postanowiłem Jej (a może sobie-włączył się agresor poziom 8) udowodnić, że i góralem można szybko zjeżdżać.
Widząc niezbyt zadowoloną minę Kasi, postanowiłem by to był ten ostatni raz.
Dość wcześnie dotarliśmy do celu kolejnego etapu, ale noclegu w „Willi Oliwia” nie polecam. Uderzyły mnie słowa właścicielki, która zabierając z pokoju dwie butelki wody mineralnej powiedziała, że to dla gości, którzy za nocleg zapłacili 300 pln, a my tylko 150. Miałem zbyt dobry humor by z Panią polemizować, ale niesmak pozostał. Nawet myślałem by poprosić o fakturę, kiedy Pani schowała bilety Narodowego Banku Polskiego do kieszeni, ale w końcu mam urlop i o pracy powinienem najmniej myśleć.
Poza tym incydentem do miejscówki noclegowej nie mogę mieć zastrzeżeń.



fotki


ślad wg Endo
Kategoria coś więcej


Uczestnicy

Śladem MRDP 2017. Zakopane

Piątek, 27 kwietnia 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 2



Parę kilometrów po wyjeździe z Tylicza osnuła Nas magiczna mgła. Mijaliśmy kolejne miejscowości, kolejne fałdki na drodze (bo trudno je nazwać podjazdami) i ujrzawszy potok pochłonięty przez mgłę, postanowiliśmy się zatrzymać. Gdzieś w okolicach doliny Popradu (szkoda, że trasa MRDP prowadzona jest dość ruchliwym asfaltem), mgła zaczęła opadać i mogliśmy podziwiać zaglądające tam promienie Słońca. Przed podjazdem w Łapszance, na stacji paliw zauważyłem dwóch szosowców (jeden był w barwach Maratonu Północ-Południe; zabawne, ale towarzyszyłem im na ubiegłorocznym starcie z Helu), którzy wieścili Nam dotarcie do Świerardowa do końca majówki. Trudno Im się dziwić skoro zobaczyli kobietę obładowaną sakwami na trekingu i gościa z plecakiem na góralu. Czy tak wyglądają rowerzyści, którzy postanowili przejechać 3142 kilometry w siedemnaście dni (bo akurat tyle mogli wygospodarować urlopu)? Czy można by krócej, może i tak, ale wówczas coś się traci, a nie chciałbym tego stracić w imię czasu przejazdu. To zdecydowanie nie moja bajka. 
Zjazd z głównej i pojawiła się blacha „Pieniński Park Narodowy”. I znów nagrodą za wspinaczkę były piękne widoki. Witamy Tatry. Malownicze, pokryte puchem śnieżnym, niezwykły widok.
Oczywiście sesja foto, częściowo w czasie jazdy. Nie wyobrażam sobie by tam się wybrać bez fotopstryka. Nie wyobrażam sobie jechać tam nocą, zmęczonym wielogodzinną jazdą, jaką mieli Uczestnicy (Zawodnicy) Maratonu Rowerowego Dookoła Polski AD 2017.
Mój podziw i szacunek Panie i Panowie.
Nie mogliśmy sobie odmówić wizyty na zamku w Niedzicy. Ba nawet jakiś bursztynowy nektar i frytki pozwoliły na chwilę wytchnienia.

Podjazd pod Łapszankę, to kolejne wyzwanie, ale o dziwo całkiem nieźle Nam szło. Zrobiliśmy sobie przerwę w delikatesach, o tej samej nazwie, gdzie wchłonąłem gigantyczną (nawet jak na mnie ilość lodów-pisze to ten, którego rekord w liczbie zjedzonych gałek wynosi dwadzieścia jeden i został ustanowiony w sztutowskim „Ptysiu”i dotychczas nie pobity.

Następnie Głodówka (nie taka straszna jak ją opisują; a może nasza kondycja z dnia na dzień się poprawiała, co zresztą zauważyła Moja Towarzyszka) i blacha „Zakopane”. Sympatyczna i miła wizyta w „Gościńcu u Obrochtów”, zaopatrzenie i kolejny cel: „Ustroń”.

I znów wiele wrażeń. Świadomość skutecznej realizacji planu. Damy radę. Wspólnie damy radę, bo chcieć, to móc.
A z Kasią to możliwe i wykonalne-, jak mogłem być takim niedowiarkiem, teraz mi wstyd.
P.S.
Teraz jak odświeżam wspomnienia to dotarłem do zagubionej (na nowej karcie) serii zdjęć tego etapu (fotki 2)


fotki 2
fotki



ślad wg Endo
Kategoria coś więcej


Uczestnicy

Śladem MRDP 2017. Tylicz

Czwartek, 26 kwietnia 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 0




Aż żal było opuszczać to pełne uroku miejsce. Podjazd serpentyną sprawiał wiele frajdy, bo wokół Nas była cisza, spokój, magia tego skrawka przestrzeni-zachwycała i do dziś, kiedy zmrużę oczy-zachwyca. Fotki robiłem w czasie jazdy, niestety nie oddają w pełni tego co Nasze Dusze i Oczy chłonęły.
Zaczęło trochę kropić, pojawiła się jakaś główna droga i spory ruch ciężarówek. Magia wcześniejszych doznań prysła, ale pamięć o nich pozwalała na kontynuowania jazdy w tych niezbyt sprzyjających warunkach. Ponieważ Kasia narzekała na zbyt niskie ciśnienie w tylnym kole, postanowiłem odwiedzić gorlicką stację paliw i to była przyczyna, że po chwili dotarliśmy do „Ostrego Koła” już w samym mieście. Gratis Sympatyczny Serwisant przejrzał nasze rumaki, a dodatkowo polecił tanią i smaczną miejscówkę kulinarną.
Okazało się, że to dość popularne wśród mieszkańców miejsce.
Nie wiem ile ich było, ale pierogi były wyborne.
Dodatkowo, gorąca herbata pozwoliły na regenerację naszych nadwątlonych jestestw.
Dzięki Wielkie :)
Podjazd za cerkwią w Banicy, to po prostu bajka.
Kasia go widząc uznała że lepiej pod niego podejść, niż próbować podjechać.
Ja zrobiwszy rundkę pod cerkwią, zacząłem wspinaczkę. Wiedziałem, że podjazd bezpośrednio może stanowić problem, więc zacząłem trawersować i okazało się (również później), że to skuteczna metoda. Podjechałem. Zostałem okrzyknięty „cyborgiem” i czułem się naprawdę wspaniale. Zanim dotarliśmy do Tylicza na nocleg, zaraz po tym podjeździe był zjazd i kolejny podjazd, ale chyba nie tak stromy, bo w zasadzie z uśmiechem na ustach go pokonaliśmy.
Trochę trwało poszukiwanie miejscówki noclegowej, Gospodyni Nas widziała, ale dojechać do niej nie było łatwo. Dopłaciliśmy parę złotych do prania i po dotowarowaniu na tamtejszym ryneczku, zaplanowaliśmy kolejny etap: Zakopane.
Sympatyczne miejsce. Miła i uczynna Gospodyni. Polecam tę miejscówkę :)




fotki


ślad wg Endo
Kategoria coś więcej


Uczestnicy

Śladem MRDP 2017. Szarlotka w "Caryńskiej"

Środa, 25 kwietnia 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 2



Wyjazd z Przemyśla wśród sznura blachosmrodów, uświadomił, że oto właśnie zaczynają się góry.
Zachowawczo, na szczęście nie była potrzebna, w punkcie aptecznym we Fredropolu nabyłem w drodze zakupu dwa komplety folii nrc.
Pojawiły się pierwsze podjazdy, które garmin oceniał na 12-14%.
Kasia była zachwycona niezwykłymi widokami.
Podzielałem ten zachwyt :)
Prawie niezauważalny ruch pojazdów, ptasie trele i ta otaczające Nas krajobrazy dodatkowo motywowały do kręcenia korbami. Wiedziałem, że dodatkową nagrodą będzie, tak przez Nią uwielbiana, szarlotka, a najlepszym do tego miejscem będzie kultowa „Caryńska” w Ustrzykach Górnych, choć pierwotnie rozważałem Arłamów...
Wiec długo się nie zastanawiałem.
Szarlotka była wyśmienita.
Widoki były obłędnie zachwycająco piękne :)
Chyba zakochałem się w tych okolicach.
Spokój, cisza, niezwykłe miejsce. Niestety fotki nie oddają atmosfery tego zakątka.
Podobno w Ustrzykach Dolnych miała być burza, nie wiem u Nas było fantastycznie.
A do tego: miejscówka noclegowa w Kalnicy, Pensjonat Bogdanka, gdzie po Kasinych negocjacjach dostaliśmy pokój z widokiem na Smerk i zimne piwo.
Wspólne planowanie następnego dnia-byliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi.
To był kolejny Niezwykły Dzień w Podróży Życia.
Dziękuję Kasiu :)



fotki


ślad wg Endo
Kategoria coś więcej


Uczestnicy

Śladem MRDP 2017. Przemyśl

Wtorek, 24 kwietnia 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 2



Cierpliwości, będą i fotki i relacja ;)

Tak jak pisałem, łzy Kasi, wyrzuty, sprawiły że zacząłem się bardziej angażować w planowanie kolejnych etapów.
Wiedziałem, że jeśli dojedziemy to tylko razem.
Zacząłem też dostrzegać, że i Kasia stara się troszczyć o mnie. Więcej rozmawiamy, wspólnie uzgadniamy miejsca noclegowe.
Połączył Nas Wspólny Cel.
Od startu w Elblągu mocno uwierał mnie pasek od fotopstryka (prawie mnie zdekapitował) i kiedy dostrzegłem zakład krawiecki, to wiedziony nadzieją, że specjalista znajdzie pomysł by ulżyć mocno już podrapanej szyi, tam zajrzałem. I faktycznie, intuicja mnie nie zawiodła, bo trafiliśmy na miłą i sympatyczną parę, która oprócz puzlowej pasji zaradziła mojemu problemowi.
Od tego czasu potrzebowałem Kasi i zapinanie i odpinanie paska od fotopstryka do troka plecaka stał się swoistym rytuałem ;)
Kasia od dłuższego czasu skarżyła się na „abs na przednim kole” i kiedy upewniłem się, że sprawa jest poważna i dostrzegliśmy serwis rowerowy w Hrubieszowie, to postanowiliśmy skonsultować Jej wrażenia z ich doświadczeniem. Sympatyczny młody człowiek najpierw dość pobieżnie stwierdził, że „wszystko ok”, ale Moja Towarzyszka była uparta i po ponownej obserwacji organoleptycznej-postawił diagnozę. Obręcz pęka. To ostatni dzwonek na jej wymianę. Wskazał też miejsce, gdzie warto kulinarnie zgrzeszyć. W czasie naszego popasu, serwisant sprawnie zainstalował nowe kompletne koło, zdemontował ze starego piastę i zobowiązał się ją odesłać do Kasi pocztą.
Wielkie Dzięki :)
Już nocny wjazd do Przemyśla uświadomił, że właśnie zaczynamy bardziej pofałdowany etap podróży, a kolejnym celem Ustrzyki Górne.
Wreszcie góry.
Czy góry "nauczą nas pokory"?

P.S.
Byłbym zapomniał...  ;)
Na tym etapie podróży, w trybie pilnym na jednym z "Orlenów" wyrobiono mi w tempie ekspresowym kartę "Vitay Bądź Aktywny"




fotki

ślad wg Endo
Kategoria coś więcej