Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sierra z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 194516.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.26 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sierra.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 86.75km
  • Czas 04:51
  • VAVG 17.89km/h
  • VMAX 27.50km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedzielnie, śnieżnie, mierzejowo

Niedziela, 28 grudnia 2014 · dodano: 28.12.2014 | Komentarze 1

Zasłużyłem na deser

Zasłużyłem na deser © sierra
Plażowe przyziemienie
Plażowe przyziemienie © sierra
Kolejna gleba na oblodzonym i zaśnieżonym poboczu
Kolejna gleba na oblodzonym i zaśnieżonym poboczu © sierra


W niedzielę postanowiłem samotnie odwiedzić "Siódme Niebo". Po "czarnym" kręciłem aż za Marzęcino (miejscami tylko na poboczu dało się zauważyć lodowe języki), jednak chwilę za nim zrobiło się ciemno (przezornie uruchomiłem całe dostępne oświetlenie) i aż do celu podróży towarzyszyła mi "sympatyczna", "prawie bezwietrzna" zadymka śnieżna. Widzialność spadła do kilku metrów i obserwując najeżdżające blachosmrody jakoś dotarłem do Sztutowa. Nie licząc małej gleby, kręconko po plaży do Stegny było czystą przyjemnością (przestało sypać, wyszło słoneczko-po prostu takiej pogody, biorąc pod uwagę wcześniejsze zmagania-się nie spodziewałem). No i pewnie dlatego się nią delektując nie zauważyłem plażowej przeszkody.
Po wciągnięciu zasłużonego deseru uznałem, że najwyższy czas na powrót, zwłaszcza, że w planach było jeszcze uczczenie 50 000 km Roberta. Zapominając o "lodowych językach", które czaiły się na poboczach (w drodze powrotnej pokrytych śnieżną pierzynką), podziwiając zachodzące Słońce (koniecznie chciałem utrwalić to fotograficznie) na jeden z nich trafiłem i po kilka minut później, obolały jakoś pozbierałem swoje "zwłoki" z asfaltu. To było dziś kolejne przyziemienie (to najbardziej odczułem) i dlatego jak już dobiłem do portu nie dołączyłem do Świętujących tylko postanowiłem by ten czas przeznaczyć na "lizanie pomierzejwych ran".      
Kategoria codzienność



Komentarze
MARECKY
| 22:01 poniedziałek, 29 grudnia 2014 | linkuj A co z atakiem na 20.000 ?
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa wpewn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]