Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sierra z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 186853.10 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.26 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sierra.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2014

Dystans całkowity:2066.93 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:63:40
Średnia prędkość:21.73 km/h
Maksymalna prędkość:54.90 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:129.18 km i 9h 05m
Więcej statystyk
  • DST 99.02km
  • Czas 04:39
  • VAVG 21.29km/h
  • VMAX 36.80km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jubileuszowy spacerek

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 1

50 tysi "Mojej Gwiazdy" to okazja by zrobić spacerek na Mierzeję Wiślaną. Przed Tujskiem spotkałem wracającego z Krynicy M. Marka i... długo nie namawiany... przyjąłem zaproszenie do odwiedzenia kulinarnej miejscówki w Marzęcinie.
Przez kilka sekund miałem dylemat czy wracać do Ebowa czy jednak kontynuować dzisiejszą wycieczkę.
Zresztą decyzja mogła być tylko jedna.
I tak terenowym skrótem dotarłem do miejsca, gdzie wcześniej spotkałem Marka, by następnie po odwiedzeniu miejscówki w Stegnie ulubionym singielkiem przez Sztutowo dobić do portu.
Dzięki Marek za wspólne kręconko :)

Jednak dotarłem do Siódmego Nieba
Jednak dotarłem do Siódmego Nieba © sierra
Singielkiem chociaż do Sztutowa
Singielkiem chociaż do Sztutowa © sierra
Na kąpiel się nie skusiłem
Na kąpiel się nie skusiłem © sierra
W Rybinie na moście
W Rybinie na moście © sierra

kilka fotek

 
Kategoria coś więcej


  • DST 146.55km
  • Czas 06:44
  • VAVG 21.76km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miłego odreagowywania ciąg dalszy

Środa, 11 czerwca 2014 · dodano: 11.06.2014 | Komentarze 0

Udało się jeszcze załatwić dodatkowe dwa dni urlopu... może w piątek wybrać się na Hel...
Jak miło wymoczyć zwłoki
Jak miło wymoczyć zwłoki © sierra
Czasami trzeba sprawdzać nieodebrane połączenia. Poza tym OK
Czasami trzeba sprawdzać nieodebrane połączenia. Poza tym OK © sierra
kilka dodatkowych fotek

 
Kategoria codzienność


  • DST 147.83km
  • Czas 06:20
  • VAVG 23.34km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dla odreagowania trzech siódemek Mareckiego

Wtorek, 10 czerwca 2014 · dodano: 10.06.2014 | Komentarze 1

Przezornie zabezpieczyłem sobie kilka dni urlopu w firmie by odreagować pomysł Marka.
Skoro więc pogoda dopisała postanowiłem trochę poplażować i zmoczyć zwłoki na Mierzei Wiślanej. I zupełnie przy okazji udało się ustanowić nowy rekord w kultowej cukierni w Sztutowie. 
Kręcąc od Nowakowa prawie wpadłem na Sebę i chyba Sylwka, którzy próbowali mnie zachęcić do Ich wycieczki. Sorry ale już trochę kaemów miałem zrobione, a "kiszki marsza grały", więc postanowiłem jeszcze odwiedzić miejscówkę u Jacka, która jak się okazało dzisiaj była nieczynna.
Rekord w Ptysiu pobity (16. gałek)
Rekord w Ptysiu pobity (16. gałek) © sierra
Piaszczyście w Piaskach
Piaszczyście w Piaskach © sierra
Upragniona kąpiel
Upragniona kąpiel © sierra
Tych plaż się nie sprząta. I niech tak zostanie
Tych plaż się nie sprząta. I niech tak zostanie © sierra
Krótki popas i trochę terenu
Krótki popas i trochę terenu © sierra
i jeszcze kilka fotek


   
Kategoria codzienność


  • DST 737.20km
  • Czas 35:00
  • VAVG 21.06km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Trzy siódemki Mareckiego z Krzysiem i Leszkiem zrobione

Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 09.06.2014 | Komentarze 11

Elbląski Oficer Rowerowy zaproponował uczczenie dość okrągłej rocznicy założenia Elbląga w nietypowy sposób. Dość szybko zostałem porażony tym pomysłem, ale zdając sobie sprawę, że "Moja Gwiazda" i "Mój Nowy Bagażnik z Sakwą" to nie najlepszy sprzęt by sprostać temu wyzwaniu, pojawiły się wątpliwości.
Na ostatniej "Środowej Latareczce z Kapuśniaczkiem" Leszek (Lesiutek) wyraził chęć uczestnictwa i musiał być dość przekonywujący, że w czwartek dostałem krótką wiadomość tekstową od Krzysia, że startujemy w piątek o osiemnastej z pod "netoperka" (czyli kilka godzin przed wyjazdem Inicjatora).
Oczywiście tradycyjnie kilka minut przed godziną startu na miejsce zbiórki dotarła "Moja Gwiazda-Ciężarówka" na osławionych Conti 26" 2.2 , kilka chwil później Krzyś. Przyjechał też przedstawiciel info.elblag.pl ale bez hostess, kwiatów, szampana i paparazzich.
Ponieważ Leszek miał drobną awarię (okazało się, że jego Kubuś złapał kapcia) wyjazd trochę się opóźnił.
Podróżując "7" zaproponowałem zabawę w liczenie wyprzedzających Nas samochodów. Krzyś liczył Volkswageny, Leszek Hyundai'e a ja-Skody. Oczywiście nie muszę pisać, kto wygrał.
Interwałowa jazda zaczęła się kilka kilometrów dalej. Chłód nocy sprawił, że zawartością "Mojego Nowego Bagażnika z Sakwą" wsparłem i obdzieliłem Moich Kompanów (zresztą nie ostatni). Trasa do Miastka (podziękowania dla Ekipy lokalu rozrywkowego za nietanie, ale bardzo potrzebne wsparcie Naszych nadwątlonych pokonanymi hopkami ) to rowerowa pustynia. W Białym Borze już mocno znużeni spróbowaliśmy przystankowej drzemki.  W Szczecinku podczas ładowania baterii dowiedzieliśmy się, że Ekipa Marka trochę się zdekompletowała i pozostał tylko Robert i Wojtek. Przejeżdżając przez Jastrowie, przypomnieliśmy sobie zeszłoroczną wyprawę na Borne Sulinowo. W Złotowie krótka pauza na kolejne wsparcie kulinarne. Po Więcborku kolejnym puntem programu na mapie Marka było Nakło nad Notecią. Chyba przed Bydgoszczą nasze zmęczone zwłoki udało się umieścić w przydrożnej wiacie i udać się w ramiona Morfeusza. Już w samym mieście spotkaliśmy rowerowych policjantów (jechali na Kross'ach) a Leszek zaprowadził Nas na tamtejszy rynek, gdzie udało się trochę wzmocnić. Przez Toruń przeprowadził Nas w tempie ekspresowym Leszek, a spotkani bikerzy pomogli odnaleźć właściwą drogę na zaplanowany przez naszego OR-a szlak. Chwila kryzysu pojawiła się na jednej ze stacji benzynowych (notabene to najlepsze, najpewniejsze miejsce, gdzie można się wzmocnić) ale Nasz Przewodnik Krzyś, że to jest maraton i nie czas na słabość i po odzieżowym wsparciu Kamratów ruszyliśmy w kolejną ciemną, ale chyba cieplejszą niż poprzednia noc. Po tych argumentach "dostaliśmy skrzydeł" (a może sprawiło to ukształtowanie terenu) i minąwszy piękny, nocny widok na golubsko-dobrzyńską warownię (nie było czasu na fotki) dojechaliśmy do Rypina, gdzie na tamtejszej stacji benzynowej jakiś właściciel pojazdu rodem z Bawarii zajechał z fantazją pod dystrybutor.
Leszek w pewnym momencie zauważył, że podróżuję całą szerokością drogi (co dziwne ja tego tak nie odbierałem) i w kolejnej wiacie na chwilę padłem nieżywy. Dojazd od Żuromina do Mławy, gdzie planowo mieliśmy się posilić obfitował w próby (nie zawsze udane) walki z sennością i pokryte drobnymi kamykami podjazdy, po których przemykały na granicy z przyczepności blachosmrody. Zaraz po dotarciu do Mławy (tak przebiegał wytyczony przez Marka ślad) skręciliśmy na Działdowo i po kilku kilometrach wzmocniliśmy kulinarnie Nasze organizmy (to był dobry pomysł bo do Gietrzwałdu zmagaliśmy z dość uciążliwym przeciwnym zefirkiem).
Po wyjeździe w Rychnowo na starą siódemkę Nasze zmęczenie było tak duże, że zamiast kierunku na Ostródę (staraliśmy się do tego przekonać Leszka) chcieliśmy pojechać na Warszawę. Pod Ostródą w "Leśnym Runie", gdzie po sympatycznym jedzonku była też chwila na krótką rozmowę z turystkami z Tychów (wybierały się nad morze), dowiedzieliśmy się, że z Ekipy Marka odpadł Wojtek (musieli zmienić plan maratonu) i jadą tylko we dwóch z Robertem. Zaraz za Ostródą skręciliśmy na Łuktę i zmagając się licznymi podjazdami dotarliśmy do Morąga.Jak mówił Krzyś do Pasłęka już tylko z górki i pewnie tak jest jeśli punktem odniesienia będą przebyte wcześniej przedkościerzyńskie hopki (zresztą wystarczy porównać zapis śladu GPS przez mojego Samsunga Younga wspartego dwoma powerbankami, że płasko nie było). Jeszcze małe błądzonko po Pasłęku i holowanie Moich Kolegów (jednego z Nich mocno zmęczonego, drugiego kontuzjowanego) do Ebowa i po pamiątkowej fotce na placu Jagiellończyka (nie było wiwatujących tłumów, hostess, szampana i fotoreporterów) zakończyliśmy trzydniowe zmagania rowerowe z pomysłem Marka.
Podziękowania należą się oczywiście Moim Współtowarzyszom Podróży, i czego bym nie napisał to nie odda Tego co Razem doświadczyliśmy.
Dzięki za wspóne kręconko :)
P.S.
Czas przejazdu ten efektywny podałem z licznika Leszka (nasze się zerują).
Z Elbląga wyjechaliśmy w piątek kilka minut przed 19, a do brzegu dobiliśmy w niedzielę ok godziny 15:30.
Ta wycieczka to była próba sił, próba pokonania własnych słabości no i pobicia dotychczasowego rekordu 361km.
No i udało się.
Ale to nie tylko moja zasługa.
Nie zawiódł też sprzęt. 
A ludzie się spisali.

Zmęczeni, ale szczęśliwi. Trzy siódemki Mareckiego zrobione
Zmęczeni, ale szczęśliwi. Trzy siódemki Mareckiego zrobione © sierra
Efektywny czas jazdy wg licznika Leszka to 31 godzin. Planu Mareckiego czterdziestu godzin brutto nie dalo się osiągnąć
Efektywny czas jazdy wg licznika Leszka to 31 godzin. Planu Mareckiego czterdziestu godzin brutto nie dalo się osiągnąć © sierra
Tylko Leszka licznik pokazał efektywny czas jazdy
Tylko Leszka licznik pokazał efektywny czas jazdy © sierra
Tu wszysto się zaczęło. Był też przedstawiciel info.elblag.pl. Po Leszka (jeszcze robił kapcia) musieliśmy podjechać
Tu wszysto się zaczęło. Był też przedstawiciel info.elblag.pl. Po Leszka (jeszcze robił kapcia) musieliśmy podjechać © sierra
Zbyt chłodna noc na krótką przerwę ale trochę potrzebna. Dla mnie
Zbyt chłodna noc na krótką przerwę ale trochę potrzebna. Dla mnie "łóżka" zabrakło © sierra
To miejsce zwiedziliśmy kiedyś (pamętne Borne Sulinowo) dużo dokładniej
To miejsce zwiedziliśmy kiedyś (pamętne Borne Sulinowo) dużo dokładniej © sierra
Leszek zaprowadził Nas do knajpy na Rynku, po czym sam wybrał inną miejscówkę na kulinarny popas
Leszek zaprowadził Nas do knajpy na Rynku, po czym sam wybrał inną miejscówkę na kulinarny popas © sierra
Mieliśmy zjeść śniadanie w Mławie. Tu gdzieś przed Działdowem
Mieliśmy zjeść śniadanie w Mławie. Tu gdzieś przed Działdowem © sierra

dzień wyjazdu
kolejne godziny
Trzy siódemki Mareckiego zrobione

Poniżej ślad GPS zapisany przez mojego Samsunga Younga wspieranego dwoma powerbankami.
                                                         
 
Kategoria coś więcej


  • DST 84.19km
  • Czas 03:52
  • VAVG 21.77km/h
  • VMAX 54.90km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Środowa latareczka z kapuśniaczkiem

Środa, 4 czerwca 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 0

Na dzisiejszą wycieczkę musiałem trochę nakłonić, zważywszy na aurę, Leszka, Krzysia i Sławka. Po jednej "mokrej" rundce chętnie przyjęliśmy zaproszenie Sławka. Oczywiście już "po" postanowiłem jeszcze trochę dokręcić...
Dzięki za wspólnie spędzony czas i kręconko :)


         
Kategoria coś więcej


  • DST 91.43km
  • Czas 03:25
  • VAVG 26.76km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Asfaltowo z Arturem i Wojtkiem

Wtorek, 3 czerwca 2014 · dodano: 03.06.2014 | Komentarze 3

Dzisiejsze zaproszenie, pomiędzy jedną a drugą kroplówką, na mierzejowe rowerowanie podjął Artur. Gdzieś na wysokości Kępek, wracając od Marzęcina, minął  Nas Wojtek, brat Sławka. Chwilę później Wojtek dołączył do Naszej wycieczki i zaczął podkręcać tempo i przy jakiś 42 km/h postanowiliśmy, że próba trzymania jego koła może się zakończyć w najlepszym razie, co najmniej rowerowym zejściem. Co dość zaskakujące dalsza podróż, po zaspokojeniu pragnienia, przebiegała w dość rześkim tempie. Ponieważ Artur na dzisiejszą wycieczkę wybrał rumaka mniej terenowego, to po odwiedzeniu "Siódmego Nieba" i jeszcze kilku innych kulinarnych, kultowych miejscówek, w tym niezmąconego aurą Nogatu, dobiliśmy do brzegu.
Spacerek z Wojtkiem, dość szybko utwierdził mnie w przekonaniu, że "777"-to nie moja liga. Zatem wykorzystując sprzyjające wiatry w ten weekend raczej wybiorę "sweet do it nothing" na Mierzei Wiślanej bądź "go to Hel" niż propozycję Marka. "Moja Gwiazda" to nie jest odpowiedni sprzęt na piątkową "wycieczkę".
Dzięki Artur za Towarzystwo i wspólne kręconko :)
Dzięki Wojtek za przedmarzęcinowe rozprowadzenie :)

Ładowanie baterii w Stegnie
Ładowanie baterii w Stegnie © sierra

Chwila wytchnienia nad Nogatem
Chwila wytchnienia nad Nogatem © sierra

kilka fotek



               
Kategoria coś więcej