Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sierra z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 205380.84 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.26 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. 2025 button stats bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sierra.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

coś więcej

Dystans całkowity:146950.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:2605:04
Średnia prędkość:20.00 km/h
Maksymalna prędkość:64.90 km/h
Liczba aktywności:1209
Średnio na aktywność:122.26 km i 5h 32m
Więcej statystyk
  • DST 86.11km
  • Czas 04:20
  • VAVG 19.87km/h
  • VMAX 48.50km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Ugień i kiełba w poszerzonym składzie

Środa, 11 marca 2015 · dodano: 11.03.2015 | Komentarze 0

Zanim dotarłem na miejsce zbiórki, odwiedziłem  Pana Doktora.
Okazało się, że te ponad 1,5kkm przebiegu od ostatniej zmiany, zbytnio nie zaszkodziło żywotności jednego z trzech łańcuchów "Mojej Gwiazdy" i jak stwierdził wracz "jeszcze parę kaemów na tym napędzie da się zrobić", co przyjąłem z wyraźną ulgą.
Chwilę po dotarciu lekko spóźnionego Leszka, lekko taplając się w wiosennej Modrzewinie (część grupy wybrała dalsze terrrrrenowo-leśne taplanko, część-asfaltowo) po drodze przechwytując Roberta (niestety obowiązki służbowe zmusiły Naszego Mistrza do powrotu do Ebowa) dotarliśmy do celu podróży, by po lekkim kulinarnym wypasie, rezygnując ze skrótu terenowego, na rzecz asfaltowej wspinaczki, documować do portu (z lekkim międzylądowaniem w innej niekoniecznie kulinarnej ale za to dobrze wyposażonej przystani rowerowej)..
Dzięki Władek, Zbyszek, Leszek, Robert, Sławek, Krzyś za Towarzystwo i wspólne kręconko :)          

Ugień i kiełba w poszerzonym składzie
Ugień i kiełba w poszerzonym składzie © sierra

Ekipa pod netoperkiem, tu bez Leszka i Roberta
Ekipa pod netoperkiem, tu bez Leszka i Roberta © sierra

Gdzieś tu zadzwonił Robert
Gdzieś tu zadzwonił Robert © sierra

Kategoria coś więcej


  • DST 129.54km
  • Czas 06:17
  • VAVG 20.62km/h
  • VMAX 36.10km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Tczewa z Kasią, bardzo chętnie :)

Wtorek, 10 marca 2015 · dodano: 11.03.2015 | Komentarze 4

Z prawdziwą przyjemnością wykonałem polecenie Sebastiana o następującej treści: "Mariusz zrywaj się z pracy i odstawiaj Kasię do Tczewa jest u mnie na kawie" :) 
Troszkę krajoznawczo, wzdłuż Nogatu przez Kępę Rybacką, na wiatkę w Kępkach, a następnie przez Marzęcino i wzmocnieniu lekko nadwątlonych siły w Nowym Dworze Gdańskim, poturlać się w kierunku "Tczewa Bram".
Odstawiwszy Kasię, całą i zdrową, no może lekko zmęczoną (Dzisiaj Ta Dziewczyna Zrobiła Mnóstwo Kaemów, BRAWO KASIU :), odwiedziłem kulinarnie jednego z zaprzyjaźnionych "Tczewskich Turków", a następnie skierowałem koła "Mojej Gwiazdy" w drogę powrotną.
Trochę po drodze kołatały myśli, może jeszcze Rangóry, albo mierzeja (mam zabukowany dzień wolny), ale ostatecznie z wydatną pomocą kilku wioskowych motywatorów, documowałem do portu.
Świetnie, że dałem się namówić Sebie (zresztą nie miałem innego wyjścia) na wspólną wycieczkę z Jedną z Miłych i Sympatycznych Tczewskich Bikerek :)
Dzięki Kasiu za Towarzystwo i wspólne kręconko :)
P.S.
Do zobaczenia w najbliższy wtorek w Ebowie....              


Ta dziewczyna zobiła już dzisiaj ponad 100 kaemów, Brawo Kasiu :)
Ta dziewczyna zrobiła już dzisiaj ponad 100 kaemów, Brawo Kasiu :) © sierra
Nadnogatowy popasik
Nad nogatowy popasik © sierra
Jeszcze coś na ząb i czas wacać
Jeszcze coś na ząb i czas wracać © sierra
To nie jedyny z dzisiejszych motywatorów, ta psina była sympatyczna :)
To nie jedyny z dzisiejszych motywatorów, ta psina była sympatyczna :) © sierra
Ten widok zawsze mnie urzeka
Ten widok zawsze mnie urzeka © sierra
Jeszcze tylko 50 kaemów prostej
Jeszcze tylko 50 kaemów prostej © sierra


Kategoria coś więcej


  • DST 93.33km
  • Czas 04:30
  • VAVG 2:53km/h
  • VMAX 1:15km/h

Pierzchały z Władkiem i Zbyszkiem

Poniedziałek, 9 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 3

Ugień i kiełba na Pierzchałach i do tego w Doborowym Towarzystwie, to jest To :)
Dzięki Władek, Zbyszek za rewelacyjne kręconko :)

Pierzchały z Władkiem i Zbyszkiem
Pierzchały z Władkiem i Zbyszkiem © sierra
Podobno Wzgórze Mariusza ;)
Podobno Wzgórze Mariusza ;) © sierra


Kategoria coś więcej


  • DST 105.48km
  • Czas 05:19
  • VAVG 19.84km/h
  • VMAX 36.30km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zabrakło wisienki na torcie

Niedziela, 8 marca 2015 · dodano: 08.03.2015 | Komentarze 1

Był piękny, słoneczny dzień z lekkim zefirkiem, zabrakło tylko deseru lodowego w "Siódmym Niebie"... ale w poniedziałek mam zamiar sobie to odbić.
Dzięki Władek, Sławek za Towarzystwo i wspólne kręconko :) 

Zabrakło wisienki na torcie
Zabrakło wisienki na torcie © sierra

Ciepło, słonecznie z lekkim zefirkiem
Ciepło, słonecznie z lekkim zefirkiem © sierra

Kategoria coś więcej


  • DST 53.15km
  • Czas 02:52
  • VAVG 18.54km/h
  • VMAX 44.90km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Macromax vs. cykloza

Piątek, 6 marca 2015 · dodano: 06.03.2015 | Komentarze 2

Pytanie kto zwyciężył ;)
Dzięki Władek, Sławek za Towarzystwo i wspólne kręconko :)
Już po, u Jacka
Już po, u Jacka © sierra


Kategoria coś więcej


  • DST 96.67km
  • Czas 08:36
  • VAVG 11.24km/h
  • VMAX 32.40km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nocny spacerek na...

Piątek, 27 lutego 2015 · dodano: 01.03.2015 | Komentarze 1

Zaczęło się od telefonu Leszka i już po chwili wiedziałem, że trzecia na Hel w tym miesiącu raczej się nie zdarzy. Tym bardziej, że przeziębienie dalej mocno trzyma i jeśli już, to zrobimy co najwyżej-wiślaną. Wiedziałem, że również Władek będzie chętny, a z kolei On zorganizuje Sławka. No i w innym niż zwykle miejscu wystartowaliśmy na piątkową wycieczkę. Po drodze, gdzieś za Kępkami spotkaliśmy Krzysia ze Zbyszkiem wracających z piątkowego szwendanka po Wyspie Sobieszewskiej. Zbyszek skierował swoje koła w kierunku bezpiecznego portu, a Krzyś postanowił z Nami pokręcić w kierunku mierzei. Zaraz po ruszeniu, dostrzegliśmy szybko zbliżającego się bikera, jak się okazało, to był Robert, który tym razem szosą realizował Swój Kosmiczny Plan. Pomiędzy mostami w Rybinie, dotarło do mnie, że tak doskonała pogoda będzie sprzyjać trzeciemu atakowi na kosę helską (przez Piaski). Podzieliwszy się tą radosną nowiną z Ekipą, Nasze szeregi opuścił Leszek i Krzysiu i wspólnie z Władkiem i Sławkiem skierowaliśmy swe kroki w kierunku Sztutowa. Koledzy zadeklarowali, że mają czas do północy, zatem jeśli szybko zrobimy Piaski, to jeszcze zdążą mnie odprowadzić do Kiezmarka. Ostatecznie jednak podróż w kierunku Piasków zakończyliśmy w Kątach Rybackich, by po krótkim podładowaniu baterii, następnie ulubionym singielkiem skierować siły w kierunku Ebowa.
Dzięki Całej Ekipie z Towarzystwo i Rowerowe kręconko :)
Dzięki Leszek, że odkonserwowałeś swojego Kubusia by Nam towarzyszyć :)
Dzięki Władek i Sławek, że odwiedliście mnie od zwariowanego pomysłu, trzeciej, tym razem samotnej podróży do Piekła :)            

Nocny spacerek na
Nocny spacerek na © sierra

Nocny Elbląg
Nocny Elbląg © sierra


Kategoria coś więcej


  • DST 373.89km
  • Czas 20:00
  • VAVG 18.69km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znowu w Piekle ;)

Piątek, 20 lutego 2015 · dodano: 22.02.2015 | Komentarze 12

Czy będzie trzeci... czas pokaże ;)
W trakcie ładowania baterii u Jacka na zbiórkę do rowerowej wycieczki dotarli: Zbyszek i Sławek (Sławek69).
I za raz po, wstrzymywani telefonicznie przez spóźnionego Władka (przez chwilę nawet sobie pomyślałem, że może będzie Nam towarzyszył) lekką dzidą (lekki zefirek był ledwie wyczuwalny) zapukaliśmy do Tczewa bram.
Dużo, dużo przyjemniej było podróżować szlakiem Motławy, tym razem-wyraźnie pomagał. Bez jakichkolwiek oporów udało się przebić przez nieporównywalne (do Ebowa) tętniące życiem, trójmiasto, podjazd w Gdyni, też jakby łatwiejszy, no i ulubionym szlakiem wzdłuż krawędzi Zatoki Puckiej (lekko tylko błotnistym). To wszystko sprawiło, że podróż do Władysławowa była "usłana różami".
Jak tylko wdepnęliśmy na kosę Mierzei Helskiej, ten dotychczas sprzyjający i łagodny zefirek pokazał swoje pazurki. Liczyłem, że kolejny większy popas zrobimy już na Helu, ale w okolicach Jastarni, w jednym z owadzich (w czarne kropki) spichlerzy, odtworzyliśmy nadwątlone siły rowerowe.
Hel, tym razem, "bez mgłowy", słoneczny, "bez mroźny" (no dobra może było kilka poniżej, ale nie siedem, jak poprzednio) ale za to moooooocno zefirkowaty.
Zatem po sesji fotograficznej, padła komenda "na koń" i przeżywszy swoiste deja vu (tym razem w przystankowej wiacie nikt z Nas nie wpadł w objęcia Morfeusza), ponownie asfaltowo (skądinąd znaną, sympatyczną ddr-ka od Jastarni do celu rowerowej podróży, przemieściliśmy się jadąc do), ominąwszy Władysławowo (tu była szansa odbić na Karwię, by przez Krokową i jej genialną ścieżką dotrzeć do Pucka) zakotwiczyliśmy w "Nadmorskiej". Tam pyszne flaki, coś na drugie (Sławek wybrał makaron, Zbyszek i ja jakieś już nie gdakające stworzenie) pozwoliły ponownie podziwiać, z perspektywy puckiego klifu, kosę helską. Odczuwalność lekkiego zefirka jakby zmalała, ale pewnie dlatego, że przemieszczaliśmy się przed nim osłonięci, korytarzem leśnym. Jego uroki znowu stały się bardziej odczuwalne po dotarciu do cywilizacji (Gdynia), dlatego z ulgą, lekko klucząc, zagłębiliśmy się gdyńsko-sopockie klify.
Zdawałem sobie sprawę, że odpuszczając Karwię, trudno będzie przekroczyć zimowe czterysta, zatem sądziłem, że ładując baterie u Pana Harlanda Sandersa, tą samą drogą tzn. przez Tczew, uda się tą wartość przekroczyć. Niestety nasz dzisiejszy zefirek, miał inne wobec Nas plany i wyraźnie postanowił Nam to uniemożliwić. Jeszcze próbowaliśmy dodać trochę jadąc przez wyspę sobieszewską, ale ten dystans byłby możliwy jeśli byśmy wybrali drogę na Mikoszewo, następnie przez Kąty Rybackie, Tujsk i Marzęcino dobić do portu- i to pewnie byłoby jeszcze za mało (nie było też wielkiego sensu robić go sztucznie, zawsze powtarzam, że od czego są następne razy, pozostał jeszcze jeden lutowy weekend). Zatem już bez fajerwerków, w ruchu blachosmrodów, przekraczających kilkukrotnie dopuszczalne prawem prędkości, od mostu na Wiśle w Kiezmarku do samego Ebowa, z duszą na ramieniu, doturlaliśmy się do Ebowa.
Podsumowując fajna rowerowa wycieczka, z fajną Ekipą :)
Do tej pory takiego dystansu nie robiłem ze Zbyszkiem i tu miłe zaskoczenie :)
Sławek, chciał przebić zimowy rekord i to się udało :)
Porównując z poprzednią helską wycieczką, kiedy dominował mróz i nieprzenikniona mgła, teraz można było podziwiać Naszą Nadmorską Perłę i Okolice, no i tylko ten zefirek ;)
Dzięki Zbyszek, Sławek za Towarzystwo i Wspólne Kręconko :)
Znowu fajny Kawał Dobrej Rowerowej Roboty :)                                   

Znowu w Piekle ;)
Znowu w Piekle ;) © sierra

Tu warto przyjść. Stąd warto rozpocząć rowerową wycieczkę :)
Tu warto przyjść. Stąd warto rozpocząć rowerową wycieczkę :) © sierra
a tu dowody ;)


Zachwycące. Wstaje dzień nad Zatoką Pucką
Zachwycające. Wstaje dzień nad Zatoką Pucką © sierra
Ostrożnie Panowie. Na dół jest kawałek
Ostrożnie Panowie. Na dół jest kawałek © sierra





Jak daleko jeszcze
Jak daleko jeszcze © sierra
Ech, gdyby nie ten średnio sprzyjający, lekki zefirek
Ech, gdyby nie ten średnio sprzyjający, lekki zefirek © sierra




Takie małe deja vu
Takie małe deja vu © sierra
Znowu w
Znowu w "Nadmorskiej" w Pucku © sierra
Rozkosz terenowego kręconka :)
Rozkosz terenowego kręconka :) © sierra
Krótki postój przy starej, dobrej znajomej
Krótki postój przy starej, dobrej znajomej © sierra
Powoli kończy się dzień
Powoli kończy się dzień © sierra
Rozświetlone orłowskie molo
Rozświetlone orłowskie molo © sierra
Trochę skromniejszy niż zwykle
Trochę skromniejszy niż zwykle © sierra
fotki z piątku
fotki z soboty


Kategoria coś więcej


  • DST 94.65km
  • Czas 04:56
  • VAVG 19.18km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nocny spacerek... z Władkiem i Karolem

Czwartek, 19 lutego 2015 · dodano: 19.02.2015 | Komentarze 2

Wprawdzie w piątek zamierzamy ponownie zmierzyć się "podróżą do Piekła" (celem jest przekroczyć 400 kaemów zimą), ale czy można było sobie odmówić przyjemności zrobienia jeszcze kilku dodatkowych, zwłaszcza, że uczestniczenia w tej przyjemności nie odmówili Władek i Karol.
Ponieważ start zasugerowałem relatywnie wcześnie, to zaraz za Marzęcinem udało się uwiecznić fotograficznie niezwykły zachód Słońca . Po lekkim doładowaniu baterii, wycieczkę uatrakcyjniliśmy zrobieniem latarkowo ulubionego singielka.
Wracając, podróżujemy "góralami", to nie mogłem sobie odmówić pokazania Karolowi uroków skrótowego błotnego taplanka.
Dzięki Władek, Karol za Towarzystwo i Wspólne kręconko :)        

Nocny spacerek... z Władkiem i Karolem
Nocny spacerek... z Władkiem i Karolem © sierra

Wystarczyło trochę wcześniej wystartować
Wystarczyło trochę wcześniej wystartować © sierra

Kategoria coś więcej


  • DST 76.45km
  • Czas 03:46
  • VAVG 20.30km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Środowa latareczka z Ekipą

Środa, 18 lutego 2015 · dodano: 18.02.2015 | Komentarze 0

Tym razem oprócz tradycyjnego "ugnia i kiełby" na pierzchalskiej wiacie raczyliśmy się kulinarnie pieczonymi ziemniaczkami wzbogaconymi o masełko czosnkowe przygotowanym specjalnie na tę okazję przez Krzysia... Mmnnnnniammmmmmm ;)
Tradycyjnie też (już po raz drugi) w drodze powrotnej zgubiłem leśny szlak, ale jakoś dotarłem do Ekipy...
Naszą "Środową latareczkę" oprócz "żelaznego składu" w osobach:Roberta, Władka, Sławka i Krzysia wzbogacili: Cristo32, Zbyszek i Karol.
Dzięki Całej Ekipie za Towarzystwo i Wspólne kręconko :)   


Środowa latareczka z Ekipą
Środowa latareczka z Ekipą © sierra

Kategoria coś więcej


  • DST 376.00km
  • Czas 19:19
  • VAVG 19.47km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Sprzęt Giant Boulder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zimą do Piekła (Helu) ;)

Piątek, 13 lutego 2015 · dodano: 15.02.2015 | Komentarze 7

"Jestem wolny od teraz do jutra wieczór. Może dystansik ?..." -taką krótką wiadomość tekstową na mojego Samsunga Younga. Miałem spore wątpliwości bo jak "dystansik", to może być wyłącznie Nocny Hel (który już od kilku dni za mną chodził)... kolejne wątpliwości, to czy taką "podróż" wytrzyma lekko nadwyrężony napęd "Mojej Gwiazdy".
I cykloza zwyciężyła... oddzwoniłem.
Od razu Krzyś zaproponował wizytę (przed) by spróbować jeszcze się dokładniej przyjrzeć "układowi przeniesienia napędu"... no i ubrałem się rowerowo (chyba podświadomie) przeczuwając, że od razu po wizycie u Pana Doktora zaczniemy nocny trip. Jak się zaraz po kilku minutach przekonałem, przyczyna niedomagania była tak trywialna, że aż głupio pisać (były nim zaplątane w tylną kasetę resztki linki naciągowych Mojej Nowej Sakwy, kilogram błota, resztki sierści jakiegoś mało ostrożnego stworzenia... i jeszcze wiele innych nieidentyfikowalnych rzeczy).
Pozbawiony Głównego Argumentu Przeciw wspólnego wyjazdu, udałem się w celu doładowania baterii na długą nocną podróż.
Wybór mógł być tylko jeden, a i "wciągnięcie" ulubionej pizzy, poprawionej lazanią i wizyta u Sławka nastawiły mnie mocno optymistycznie, zwłaszcza, że swój udział wizyty w Piekle zadeklarował Robert.
I tak kwadrans przed 19 pojawiłem się na zbiórce, a chwilę później razem z Krzysiem i Robertem lekkim galopem ruszyliśmy na szlak. Jak się później okazało, to ładowanie kalorii, było na tyle skuteczne, że kolejny "posiłek" (składający się z ciastek, batonów, pierników i genialnie gorącej herbaty) zaliczyliśmy chyba w jedynym otwartym na promenadzie helskiej spożywczaku.
No ale to było później...
Już po dotarciu do Gdańska, bez słowa sprzeciwu, namówiłem Roberta i Krzysia do małego skoku w bok na rowerowy licznik w Gdańsku-Wrzeszczu, a następnie już bez fajerwerków, nadmorską promenadą przez Brzeźno, Sopot dotarliśmy do Skweru Kościuszki w Gdyni. Tam, jak się okazało, zbyt wcześnie (towarzyszył Nam jeszcze, aż do Pucka, by dołączyć do Marka, który miał w planie eksplorację podtrójmiejskich okolic) pożegnałem Roberta. Sorry Robert ;) 
Wspólne zwiedzanie ulubionej, tym razem mocno zmrożonej, ścieżki, tnąc "Naszymi Nożami" mroźne (coraz mroźniejsze) nadmorskie powietrze, okraszone gęstą jak mleko, mgłą pozbawieni miłych dla oka, nadpuckich klifowych widoczków (widzialność oceniałem na jakieś 10 metrów) zakończyliśmy w Pucku.
Po pożegnaniu Roberta, jeszcze się bardziej ochłodziło, mgła gęstniała, ścieżka była nierówna i bardzo zmrożona (niewykluczone, że już niedługo będzie nowa, mam nadzieję, że nie polbrukowa, ścieżka rowerowa i zastąpi tę szutrową (aczkolwiek My wolimy tę nierówną, relatywnie mało uczęszczaną terenową ddr'kę) dotarliśmy do bram kosy helskiej, by po kilku dłuższych chwilach Osiągnąć Założony Cel Podróży.
Szkoda, że egipskie ciemności, gęsta mgła uniemożliwiały pełne (fotograficzne i wzrokowe) delektowanie się Osiągniętym Sukcesem. Ponieważ oczekiwanie na otwarcie kulinarnych helskich miejscówek nie miałoby sensu, zarządziliśmy odwrót. Przed dotarciem do Juraty w jednej z przydrożnych wiatek, udałem się w krótko trwające "objęcia Morfeusza" (Krzyś mówił później, że nawet chrapałem), ale przejmujący ziąąąąb nie pozwolił na dłuższą regenerację. O dziwo, ta chwila zapomnienia pomogła i nawet poruszając się dalej zbytnio nie odczuwałem senności. Na molo w Juracie, trochę podriftowaliśmy i już bez przeszkód obtrąbywani przez kierowców blachosmrodów z wyraźną ulgą wróciliśmy do naturalnego środowiska (terenu) dla Naszych rumaków. W nocy podróżowaliśmy po zmarzniętym, twardym singielku nad klifem Zatoki Puckiej, wracając, warunki zmieniły się radykalnie i żeby przebyć ten odcinek, odległość od krawędzi klifu trzeba było zmniejszyć z jakiś 1,5 do chyba jednego metra (jadąc po niezbyt równej trawiastej nawierzchni).
Wcześniej Krzyś planował by dokręcając do czterech setek, zrobić jeszcze Jastrzębią Górę, Karwię, Krokową), ale po krótkim namyśle odpuściliśmy bo jedynym niezwykłym widokiem była wszechobecna, gęsta i mroźna mgła.
Po kulinarnym popasie w "Nadmorskiej" w Pucku (dotarliśmy tam trochę przed czasem, warto było poczekać), pokonaniu błotnistego odcinka nad klifem, za pałacem w Rzucewie pogoda zmieniła się radykalnie, opadła mgła i wyszło słoneczko no wreszcie zrobiło się cieplej. Niestety widoki się poprawiły, ale już niekoniecznie gruntowa nawierzchnia.
Lekko ubłotnieni dotarliśmy do cywilizacji (Gdynia), a następnie już znanym i utartym szlakiem Krzysiowi udzieliła się atmosfera Walentynek i się uparł odczarować księżniczkę, ledwo go powstrzymałem, no bo chyba nie był to ropuch ;) ... 
W Gdańsku, Krzyś mnie namówił, by odrzucić "junk food" w KFC (raz w tygodniu w zupełności wystarczy) i wybrać inną miejscówkę na ratujące życie, kulinarne wsparcie. Morfeusz zaczął obejmować Nas swoimi ramionami po upuszczeniu Gdańska, i chyba gdzieś za Wiślinką, zostałem skutecznie przekonany przez obsługę spotkanego sklepiku, że mix mlecznej czekolady z energetykiem, przynajmniej na kierowcę-męża działa ożywczo. Zatem nabyłem "to cudowne lekarstwo na sen" i po jego zaaplikowaniu (Krzyś nie chciał mieszać dwóch różnych "powerów" z czekoladą) po następnych kilku kaemach miałem wrażenie, że pomogło.
Znowu zaczęło się ochładzać, ale przynajmniej mogliśmy podziwiać niezwykle rozgwieżdżone niebo i rezygnując z moich nawigacyjnych pomysłów (może przez Ostaszewo, Nowy Staw, Jazowo) nie witani kwiatami, hostessami, szampanem z prawdziwą ulgą zakończyliśmy tę pełną niezwykłych wrażeń, zimową wyprawą do "Piekła".
W niedzielę Marek zaproponował szwendanko w okolicach Ebowa z kulminacyjnym "ugniem i kiełbą" na Pierzchałach, ale na tą wycieczkę zaspałem (wstałem około 11), a Krzyś w niej uczestniczył.
Świetny spontaniczny pomysł Krzysia (który, już od kilku dni zimowo chciałem zrealizować sam), Jego serwisowe wsparcie "Mojej Gwiazdy", przed wycieczkowe kulinarne wsparcie u Jacka, udział Naszego Rowerowego Mistrza, no i trudna pełna wyzwań wycieczka-to jest To co Lubi Moja Cykloza :)
Dzięki Krzyś, Robert za Towarzystwo i Wspólne Kręconko :)
Słowem Kawał Dobrej Trochę Ekstremalnej Rowerowej Roboty :)
P.S.
Obiecałem Sławkowi powtórkę za tydzień... czy pojedziemy i czy pojedzie jeszcze Ktoś czas pokaże ;)
                                                 
kilka fotek z piątku
i kilka sobotnich                    

Zimą do Piekła (Helu) ;)
Zimą do Piekła (Helu) ;) © sierra

Najpierw Coś na rozruch
Najpierw Coś na rozruch © sierra

Lekko w bok na licznik rowerowy do Wrzeszcza
Lekko w bok na licznik rowerowy do Wrzeszcza © sierra

Jeszcze na molu w Brzeźnie
Jeszcze na molo w Brzeźnie © sierra

Za chwilę opuścimy Gdynię
Za chwilę opuścimy Gdynię © sierra

Mgła jak mleko w Jastarni
Mgła jak mleko w Jastarni © sierra

Ten pierwszy od prawej, to
Ten pierwszy od prawej, to "Moja Gwiazda" © sierra

Lodowisko na molo w Juracie
Lodowisko na molo w Juracie © sierra

Szprychy malowane mrozem
Szprychy malowane mrozem © sierra

Ładowanie baterii w
Ładowanie baterii w "Nadmorskiej" w Pucku © sierra

Uwaga: Ten pomost jest ruchomy, mocno mnie korciło ;)
Uwaga: Ten pomost jest ruchomy, mocno mnie korciło ;) © sierra

Za Rzucewem wyszło słoneczko :)
Za Rzucewem wyszło słoneczko :) © sierra

Kultowa łajba, na kultowym szlaku
Kultowa łajba, na kultowym szlaku © sierra

No i dotarliśmy do Gdyni
No i dotarliśmy do Gdyni © sierra

Nawet Chciał, Ją pocałować ale Go powstrzymałem ;)
Nawet Chciał, Ją pocałować ale Go powstrzymałem ;) © sierra

Kategoria coś więcej