Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sierra z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 187487.80 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.26 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sierra.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

vegan

Dystans całkowity:3102.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:129.28 km
Więcej statystyk
Uczestnicy

Dla Maćka XIV

Piątek, 12 maja 2023 · dodano: 13.05.2023 | Komentarze 0



Pojechałem dla Maćka.
To mój siostrzeniec.
Chciałby pojechać na turnus rehabilitacyjny do Ośrodka Rehabilitacyjno-Wypoczynkowego Polanika.
Koszt tego wyjazdu to 13000 PLN










Rowerowania dzień czwarty.
Już od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie wycieczka koło komina czyli Maraton Dookoła Województwa Elbląskiego. Ponieważ Marecky zaplanował objazd części trasy z piątku na sobotę postanowiłem do Nich dołączyć. Był tylko jeden problem, ale dzięki Przyjacielowi się rozwiązał i można było stanąć na elbląskiej rampie u wylotu na Suchacz punktualnie o 19 (jak zaproponował Org). Za wyjątkiem mojego „Srebrnego Szerszenia” nie było żadnego innego niż „szosa” względnie „gravel”, co wcale mi nie przeszkadzało. Jadę, czym mam, czym lubię rowerować. Wiedziałem, że w nocy może być chłodno i dlatego już na start ubrałem się na długo: termik Brubecka, nogawki Vikinga, krótka koszulka i krótkie gacie od Roberta, czapeczka pod kask. W kieszeni koszulki udało się ulokować kominiarkę od Brubecka, kurtkę od Gianta, rękawiczki długie od Crafta. Od startu starałem się utrzymać żwawe tempo, by nie pozostać w tyle. Marek określił kamienie milowe, czyli miejsca i czas ich osiągnięcia, które należało uzyskać by zmieścić w limicie dwudziestoczterogodzinnym. Znacznie przed czasem dotarliśmy do Braniewa, gdzie w biedronce zrobiliśmy zapasy. Dla mnie: bulgur i jakieś roślinne smootie do tego pięć bananów, jakieś pączki serowe (3 szt.), 2 pączki i dwie puszki 0%, aloe vera (trzy butelki) i izotonik. Ponieważ moje możliwości transportowe były mocno ograniczone, Sławek zapakował bulgur i „browarki” do siebie. Na miejscu pochłonęliśmy: ja: dwa banany, smootie, aloe vera, a Sławek: to słodkie – dzieląc się jednym z „piwerek”. Kiedy okazało się, że prawie wszyscy dotarli do pierwszego kamienia milowego, nie czekając na Ekipę ruszyliśmy dalej żwawym tempem. Oczywiście za chwilę zostaliśmy przez Nich dogonieni i tak tasując się dotarliśmy do Lelkowa. Ponieważ Uczestnicy postanowili tam urządzić krótki popas, a ja byłem fajnie rozgrzany postanowiłem się nie zatrzymywać i dalej podróżować. Do ponownego spotkania doszło w Pasłęku, gdzie był w zasadzie koniec „maratonowego” zmagania, które zaplanował Marecky. Oczywiście razem ze Sławkiem założyliśmy, że jedziemy całość bo taka okazja może się nie powtórzyć (Mój Skarb ma obawy o moją nocną jazdę, ale akceptuje kiedy jadę z Kimś - więc trzeba jechać). Na pasłęckim Lotosie (Olen był nieczynny) zanim zabrałem bulgur od Sławka i go ze smakiem spałaszowałem, nawodniłem się trzem butelkami aloe vera.
Pozostawiwszy odpoczywającą i czekającą na resztę Uczestników Ekipę, ruszyliśmy w ciemną i chłodną noc. Oczywiście w dolinach było znacznie chłodniej, na szczęście ukształtowanie terenu trasy maratonu sprawia, że rowerzysta nie zmarznie. Trochę pobłądziliśmy za Rychlikami, ale na szczęście i ja i Sławek mieliśmy w garminach wgrany i ślad i szybko znaleźliśmy właściwy kierunek. Następny popas pojawił się w Kisielicach, bo tylko tam otwarta była stacja benzynowa. Jakaś kawa, „piwerka”, aloe vera, żelki (wiem, że to nie wegA – miałem wątpliwości kupując, ale dzięki nim udało się odzyskać siły i przetrwać za Gardeją). Kiedy minęliśmy Gardeję, słoneczko już zaczęło operować, pojawił się rowerowy zgon. Wystarczył krótki postój, zdjęcie nogawek Vikinga, zażycie wszystkich żelków z paczki i już po chwili mogłem kontynuować jazdę. Dodatkowo Sławek wsparł mnie swoim izotonikiem. W zasadzie już kierując się na północ zauważyłem, że zgodnie z prognozą będziemy jechać do lekki czołowy, i boczny zefirek. I tak w istocie było. Na kolejny popas zatrzymaliśmy się w Lisewie Malborskim, wybierając tym razem miejscówkę po prawej stronie. Sławkowi zamarzył się arbuz (chwilę wcześnie o tym wspominał) i faktycznie obsługa sklepu nam taki owoc zaserwowała (krojąc i podają na tacy). Do tego znowu jakieś roślinne „paskudztwo”, soczki pomidorowe, izotoniki dla Sławka i można był ruszać dalej, zwłaszcza, że wówczas pojawił się pomysł zmieszczenia w limicie osiemnastogodzinnym (wg garmina Sławka jechaliśmy ok. dwadzieścia dwie godziny). Po tym zasilaniu już nie było czasu na kolejne, a zaplanowana przez Marka nadmierzejowa trasa, jej nawierzchnia i ruch blachosmrodów nie była sprzyjająca dla Sławka szosy. Jeszcze tylko pamiątkowa fotka, po dwa browarki (czarna porzeczka/chia) i do domciu z zanotowanym na liczniku rowerowym 472 kaemami (garmin pokazuje ich zwykle mniej).
Podsumowując:
Sporym wyzwaniem jest utrzymanie pełnego wegA na takich wycieczkach.
Powodem jest słabe zaopatrzenie w tego rodzaju produkty w możliwych do odwiedzenia miejscówkach.
Sytuację ratuje: banan, sok z pomidorów, smootie roślinne.
I chyba na ich zdobyciu (wcześniejszym zanabyciu) muszę się skupić urządzając podobne imprezy.
Dziś pierwszy dzień diety Respo.
Rano waga 82 kg, czuję się dobrze.
Czeka mnie jeszcze wizyta w sklepie by zanabyć zalecane przez Opiekuna Celu suplementy.
Czy zostanę na pełnym wegA, czy zmiękczę jej ortodoksyjność i czas pokaże. Na razie chcę wypróbować zaproponowane menu.
Coś się niepojącego dzieje w ramieniu lewej korby. Nie ma luzu na suporcie, ale się lekko buja. Pewnie odwiedzę zaprzyjaźniony serwis i skonsultuję czy to coś co zauważyłem za Suszem jest poważne, czy wystarczy drobna regulacja.
We wtorek kolejny dzień rowerowania. Pewnie jakaś standardowa setka po pracy.


Kategoria coś więcej, vegan


Dla Maćka XIII

Czwartek, 11 maja 2023 · dodano: 11.05.2023 | Komentarze 0


Pojechałem dla Maćka.
To mój siostrzeniec.
Chciałby pojechać na turnus rehabilitacyjny do Ośrodka Rehabilitacyjno-Wypoczynkowego Polanika.
Koszt tego wyjazdu to 13000 PLN







Wszystkie fotki




Rowerowania dzień trzeci.
Lubię jeździć na rowerze, ale trzy dni pod rząd? Nie, dzień przerwy by trochę pomieszkać, wyjść do kina, odpocząć inaczej.
Pomny waszych sugestii, odstawiłem grahamki w ilości więcej niż jedną i odczułem wyraźną różnicę stając rano na wadze. Może to kwestia, że do płatków owsianych z „jogurtem” zaaplikowałem je dwie? Że do hummusu o różnych smakach (to obecnie mój faworyt) również poszły dwie grahamki? Fakt, tego dnia jakby zapomniałem o umiarze i wciągnąłem wiaderko pomidorków koktajlowych (0,5 kg), „lody”.
Wiem, na pewno że zostając w domu po pracy (nierowerując) tracę kontrolę nad ilością pochłanianych kalorii.
Nie wiem jak długo uda mi się wytrzymać na takiej diecie:
- rano w pracy mocna „fusiasta siekiera”,
- ok. 8-8.30 płatki owsiane z „jogurtem” i bananem,
- ok. 12 hummus i jedna grahamka,
- ok. 14.30 owoc, pieczywo z „serem” lub hummusem,
- ok. 18 (rowerując) banan lub dwa, sok pomidorowy, 0 % lub jakiś vegA soczek, woda,
- ok. 21 (rowerując) banan, sok pomidorowy, gruszka, może coś więcej np. tofu,
ale na razie działa.
Widzę wyraźną poprawę na krótkich, sztywnych podjazdach. Nawadnianie (regularne) podczas rowerowania też robi robotę.
Dziś może będzie trochę więcej kaemów, ale tym (jeśli dojdzie do skutku) pozwolę pochwalić się już po.
Czytam Wasze komentarze i staram wyciągać wnioski.
Czekam na mojego Opiekuna Celu, zdaje się że jutro dostanę menu.
Czy pozostanę przy Respo, to kwestia jak będę traktowany.
Czy skorzystam z innej diety? Czas pokaże, na razie nie mówię, nie.
Może wrócę do mięcha, jak sugeruje Michał, może zmiękczę restrykcyjność diety, na razie nie mówię zdecydowane nie.
Jeśli jestem zbyt uciążliwy, udzielając się w tym wątku proszę dajcie znać.
Kategoria coś więcej, vegan


Dla Maćka XII

Wtorek, 9 maja 2023 · dodano: 09.05.2023 | Komentarze 0


Pojechałem dla Maćka.
To mój siostrzeniec.
Chciałby pojechać na turnus rehabilitacyjny do Ośrodka Rehabilitacyjno-Wypoczynkowego Polanika.
Koszt tego wyjazdu to 13000 PLN.









Rowerowania dzień drugi.
Po powrocie z dnia pierwszego, przy wydatnej pomocy Mojego Skarba, udało się przygotować kolację wg Respo. Było tego na tyle dużo, że wystarczyło na śniadanie dnia następnego.
Pomysł to „leczo” na bazie: tofu, czerwonej papryki, cukinii, zielonej soczewicy. Wszystko doprawione czosnkiem i do tego dwie kromki pieczywa żytniego.
Przepis dziecinnie prosty (w Respo piszą, że wystarczy 15 minut) - ja potrzebuję znacznie więcej, ale dzięki Kasi poszło sprawniej.
Dziękuję Skarbie :)
Oczywiście cały czas się nawadniam. Muszynianka rulez ;)
W pracy zaczynam od porannej kawy, po czym (starając się zachować regularność posiłków) najpierw danie wczorajsze z dwoma grahamkami. Drugi posiłek to: hummus tropikalny (została część z dnia poprzedniego) i grahamka.
Podczas rowerowania popracowego regularne nawadnianie, a w Lisewie Malborskim: banany i gruszka zapite sokiem pomidorowym. Zakup dodatkowej wody do bidonów (tym razem niegazowana Cisowianka) i powrót pod czołowo-boczny zefirek.
Po powrocie grahamka i „jogurt” malinowo-truskawkowy. W bonusie „ser” z grahamką.
Jak na razie nie odczuwam spadku formy, czuję się dobrze.
Dziś, pewnie zrobimy pochylnie, bo zdecydowanie wolę wracać mając zefirek za sprzymierzeńca.

Wszystkie fotki
Kategoria coś więcej, vegan


Dla Maćka XI

Poniedziałek, 8 maja 2023 · dodano: 08.05.2023 | Komentarze 0


Pojechałem dla Maćka.
To mój siostrzeniec.
Chciałby pojechać do Polanicy*.
Koszt tego wyjazdu to 13000 PLN.
Mogę podać numer rachunku bankowego na który można pomóc**.
Edit:
* - chodzi o turnus rehabilitacyjny w Ośrodku Rehabilitacyjno-Wypoczynkowym Polanika.
** - to rachunek Maćka PKO Junior, gdzie założył skarbonkę







Wszystkie fotki

To moje pierwsze rowerowanie jako vegA.
Obyło się bez sensacji.
Wprawdzie trudno zdobyć bombę wspomagającą, ale tym razem wystarczyły dwa soki roślinne i sok z pomidorów.
Już od początku rowerowania piłem regularnie wodę z bidonów.
Po zażyciu soczków w Nowym Dworze Gdańskim, pojawiła się dłuższa chwila by nie skorzystać z pobliskich zarośli, ale nie było takiej potrzeby.
Po powrocie leczo wg przepisu Respo (zmodyfikowanego odpowiednio wg moich potrzeb przez Mojego Skarba).
Dziękuję Kasiu :)
Dziś może się uda wyciągnąć Sławka na kolejny dzień odstawienia.  


Kategoria codzienność, vegan